środa, 30 sierpnia 2017

"Mój pomysł na życie" Elżbiety Kosobuckiej




MÓJ POMYSŁ NA 

ŻYCIE

Autor: Elżbieta Kosobucka
Wydawnictwo: Videograf

„Mój pomysł na życie” to wydawniczy debiut Elżbiety Kosobuckiej. Autorka ma na swoim koncie jeszcze dwie powieści, które póki co czekają na wydanie. I mam nadzieję, że niedługo będę mogła trzymać je w swoich dłoniach.

„Mój pomysł na życie” to powieść, która mocno zaskakuje czytelnika.
Początkowo sądziłam, że jest to stylizowany poradnik dla kobiet, w stylu jak odnieść sukces, karierę i spełnić swoje marzenia. Później, kiedy już zaczęłam czytać, pierwsze co mi przyszło do głowy to, to że jest to kolejna lekka historia o miłości i zakończy się związkowym happy endem. A jednak autorka miała inny plan i stworzyła historię, która mocno mnie ścisnęła za serce.

Powieść zaprasza kobiece serca do podążania własną drogą, odkrywania siebie. Melody Sawicka, odnosząc spektakularne sukcesy, pnie się po szczeblach kariery w bankowości. Bohaterka, otoczona gronem przyjaciół, tryska energią i nowymi pomysłami. W niesprzyjających okolicznościach spotyka intrygującego biznesmena, Pawła Baryckiego, który wprowadza zamieszanie w jej uporządkowane dotąd życie. Kiedy wydaje się, że ostatni puzzel trafił na swoje miejsce, do układanki wkrada się niechciany element. Młoda kobieta odnajduje szczęście TAM i WTEDY, gdy myśli, że wszystko jest stracone...

Autorka wykreowała w swej powieści bohaterów, którzy żyją w świecie kariery, pieniędzy i to tych z górnej puli finansowej. Otoczeni drogimi samochodami, smartfonami i i markowymi ciuchami od Prady. Przyznam szczerze, że trudno mi było się na początku z nimi zaprzyjaźnić czy też wczuć w ich postrzeganie świata. Pochodzę z zupełnie innego środowiska dlatego zajęcia, hobby czy też sposób spędzania wolnego czasu bohaterów były dla mnie totalnie abstrakcyjne.

Melody Sawicka – to trzydziestoletnia kobieta sukcesu, dąży konsekwentnie do celu, do bycia podziwianą i szanowaną w sferze finansjery. Wszystko w jej życiu ma swój czas i swoje miejsce. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że nie ma takiej rzeczy, której Melody nie kontroluje. A jednak. Ta pozornie silna i władcza kobieta jest jednocześnie wewnętrznie małą dziewczynką. Nie mówię tego bez kozery. Przejawia się to głównie w jej podejściu do związku i relacjach damsko- męskich. Momentami Melody strasznie działała mi tym na nerwy, gdyż niektóre z jej zachowań były dla mnie infantylne. Niejeden raz zirytowała mnie swoim tokiem rozumowania, zachowaniem a nawet napadami słownej agresji wobec płci przeciwnej. Bardzo się to gryzło ze wszystkim innym, co sobą reprezentowała zawodowo. Czasami byłam nią wręcz zmeczona i musiałam odłożyć książkę i zrobić sobie przerwę. Mimo to, wzbudziła we mnie również sporo szacunku, głównie za sprawą swoich przekonań, których broniła jak lwica i nie ulegała opiniom innych.

Paweł Barycki – przystojny, szalenie szarmancki i nieprzyzwoicie bogaty facet, dla którego ludzie i ich zasady są najważniejsi. Cóż więcej o nim można by rzec? Po prostu rycerz na białym koniu, o którym marzą kobiety od zarania dziejów.

Konstrukcja powieści jest zaskakująca. 
Pozornie zwyczajna historia, o pięknych, młodych i bogatych ludziach, o miłości i marzeniach. Jednocześnie zawiera w sobie potężną dawkę realizmu, bólu i cierpienia. Autorka nie wprost ale w całości konstrukcji powieści dotknęła bardzo ważnego tematu. Zauważyła, że dzisiejszy świat opiera się w znacznej mierze na posiadaniu. Zdobywaniu, otaczaniu się gadżetami: samochodami, motorami, telefonami, kosmetykami, butami etc. można tak wymieniać w nieskończoność. A przecież nie to powinno być w życiu człowieka najważniejsze. A jeśli nie to, to co właściwie winno być ważne? Na czym powinniśmy skupiać naszą energię?
Żyjemy wszak w społeczeństwie, które wg. naukowców, stało się społeczeństwem głównie konsumpcyjnym. Wszystko zmierza w tym kierunku i zewsząd mamią nas nowe pokusy i nowinki techniczne. Jesteśmy atakowani z każdej strony kolejnym „must havem”.

Tymczasem „Mój pomysł na życie” zwraca naszą uwagę w innym kierunku. Autorka wzięła sobie za cel, by czytelnika sprowadzić na ziemię, by spojrzał na swoje życie z perspektywy nie tego, co posiada albo co może mieć. „Mój pomysł na życie” skłania do zatrzymania się i refleksji, nad tym dokąd zmierzam? Czy warto? Czy to jest dobra droga?
Powieść jest propagandą zmiany życia z konsumpcyjnego na społeczne i uczuciowe. Na to, by realizować się, owszem ale nie w myśl błysków fleszy czy zazdrosnych spojrzeń. Autorka stara się poprzez treść powiedzieć nam, że realizacja i spełnienie stają się w pełni właściwe, kiedy dążymy do nich po to by sprawiały nam radość, byśmy podczas finału czuli się dobrymi ludźmi.

Więcej nie będę Wam zdradzać.
Koniecznie przeczytajcie.
Uprzedzam jednak lojalnie, że chusteczki będą potrzebne. 


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce Elżbiecie Kosobuckiej

oraz Wydawnictwu Videograf. 





PS. Czekam na kolejne powieści pani Elu :)

wtorek, 29 sierpnia 2017

ZAPOWIEDŹ "Ósmy cud świata" Magdaleny Witkiewicz

🐚 ZAPOWIEDŹ 🐚


 
„Ósmy cud świata” Magdalena Witkiewicz  
- PREMIERA 13 września 2017 
 
13 września 2017 premiera powieści „Ósmy cud świata” bestsellerowej polskiej pisarki Magdaleny Witkiewicz, inspirowana podróżą autorki do Wietnamu. „Ósmy cud świata” to opowieść o singielce poszukującej najważniejszych wartości w życiu. W tle Wietnam z malowniczą zatoką Ha Long i tętniącym życiem Hanoi.


Bohaterka powieści Anna - singielka, odnosi sukcesy, żyje wygodnie i bez zobowiązań, ale cały czas nie czuje się spełniona. Wszystko zmienia się, gdy pod wpływem towarzyszących jej emocji postanawia wyjechać do Wietnamu. To co tam ją spotka już na zawsze pozostawi ślad. Czy jej decyzje mogą zaważyć na losach innych ludzi? Czy szczęście, którym się cieszy rozsypie się nagle jak domek z kart? Anna przeżywa wietnamską przygodę i odkrywa swój własny ósmy cud świata. 

Magdalena Witkiewicz bestsellerowa polska autorka, absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego i studiów MBA. Z zawodu analityk marketingowy, specjalista od modeli ekonometrycznych, z pasji pisarka. Uwielbiana przez kobiety, od lat wzrusza i motywuje swoje czytelniczki, nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Jej książki czytają Wietnamki, Litwinki i Amerykanki. W swych powieściach porusza trudne tematy samotności, poszukiwania sensu życia, dokonywania często niełatwych wyborów, miłości. Nazywana specjalistką od szczęśliwych zakończeń, opowiada o poważnych sprawach w lekkim, a czasami nawet w bardzo lekkim stylu. Dla dzieci i dla dorosłych. A czasami tylko dla dorosłych. Jej najnowsza książka „Ósmy cud świata” jest inspirowana podróżą autorki do Wietnamu, gdzie w 2014r. Magdalena Witkiewicz reprezentowała Polskę na Międzynarodowym Festiwalu Literatury Europejskiej w Hanoi. 

Tytuł: Ósmy cud świata
Autor: Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Wydawnictwo FILIA
Data premiery: 13 września 2017

Ps. Nie wiem jak wy ale ja czekam na "Ósmy cud świata" jak na zbawienie!

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

KONKURS #1 Na pożegnanie wakacji

KONKURS #1 
KONKURS !!!
Do wygrania jeden egzemplarz książki "Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza" Bjørnstjerne Bjørnson oraz ręcznie robiona śliczna zakładka w stylu retro :)
Aby wziąć udział w konkursie należy:
* Polubić profil PrzeCzytajka
* Polubić profil Wydawnictwo Replika
* Udostępnić publicznie niniejszy post na swojej osi czasu.
* W komentarzu przedstawić mi książkę, która Wam się kojarzy z Latem i wyjaśnić dlaczego właśnie ta książka? :)

Będzie mi niezmiernie miło jeśli zaprosicie swoich znajomych do udziału w konkursie :)


Regulamin:
1. Nagrodą w konkursie jest jeden egzemplarz książki "Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza''.
2. Konkurs trwa od 28.08 do 02.09 do godz. 00:00.
3. Sponsorem nagrody książkowej jest Wydawnictwo Replika.
4. Wysyłka na terenie Polski.
5. Nagrodę zdobędzie osoba, której odpowiedź spodoba mi się najbardziej.
6. Wyniki pojawią się do 5 dni po zakończeniu konkursu.
7. Po ogłoszeniu wyników zwycięzca ma 3 dni na przesłanie danych do wysyłki nagrody na e-mail podany przy wynikach.
8. Facebook nie jest powiązany z konkursem.
9. Organizatorem konkursu jest  Blog PrzeCzytajka

Powodzenia :) 

czwartek, 24 sierpnia 2017

"Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze..."

Kochani 
 "Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze..."

Wieś...spokój, słychać cykanie koników polnych na łąkach, bzyczenie pszczół, z oddali słychać też pracę maszyn w polu...w tej wiosce są też dzieci pełne ciekawości świata i mole książkowe...

Gminna Biblioteka we Włodowicach. LINK
Jednostka, która działa od niedawna (bo trzy lata to dość mało), robi co może by zachęcać do czytelnictwa, by pozyskiwać nowe książki, gry, komiksy, materiały. By promować czytelnictwo i zaspokajać potrzeby swoich odbiorców.
Niestety żyjemy w kraju, gdzie takie małe jednostki użytku publicznego mają trudne warunki rozwoju.
Któregoś dnia do jednej z bloogerek Książkowir, biblioteka napisała prośbę o pomoc w poszerzaniu księgozbioru. Zainteresowałam się tym, Książkowir udostępnił mi adres Biblioteki we Włodowicach. Nie mogłam pozostać obojętna. Do swojej macierzystej jednostki też zanoszę książki w darach, więc dlaczego tym razem miały nie trafić tam, gdzie potrzebują ich bardziej niż w mojej bibliotece.
I tak paczka poszła...
Dziś wiem, że włodarze Gminnej Biblioteki Publicznej we Włodowicach - mają śmiech na twarzy, a ich wiara w to, że się da  - nieco wzrosła! :)
Paczka dotarła i podniosła morale bibliotecznej załogi:) -> KLIKNIJ TUTAJ :)


Bardzo się cieszę, że pomogłam. Wiem, że to kropla w morzu potrzeb takiej jednostki, ale ludowe powiedzenie mówi: "ziarnko do ziarnka, aż zbierze się miarka"!

Jeśli ktoś z Was chciałby też dać coś od siebie to proszę o kontakt - udostępnię adres do Biblioteki. :)

Pozdrawiam Was

  "Czytanie książek to najlepsza zabawa,
 jaką sobie ludzkość wymyśliła"
/ Wisława Szymborska


niedziela, 20 sierpnia 2017

"Zbrodnia nad urwiskiem" Marty Matyszczak


ZBRODNIA 

NAD 

URWISKIEM

Autor. Marta Matyczak
Seria: Kryminał pod Psem (część 2)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat.

„Zbrodnia nad urwiskiem” to druga książka Marty Matyszczak, młodej i świetnie odnajdującej się w pisaniu komedii kryminalnych autorki. 14 czerwca br. zadebiutowała bardzo dobrze wykreowaną powieścią zatytułowaną „Tajemnicza śmierć Marianny Biel”. Szybko zyskała wielu zwolenników swego pióra (w tym mnie). Tym samym dała życie nowej serii powieści Kryminał pod Psem.

„Zbrodnia nad urwiskiem” Marty Matyszczak zawitała u mego progu z prawdziwie psią miną, zamerdała ogonkiem i zagnieździła się w moim domu a nawet i w ogrodzie gdzie zbrodnicza zieleń koniczyny tętni życiem. Jedynie moja Lilka broni dostępu do swego kojca.
Książkę dostałam wraz z extra naklejkami – które zdobią teraz mojego laptopa :) i przepiękną dedykacją od Marty – dziękuję Tobie i Guciowi <3
Od razu zabrałam się za czytanie „Zbrodni nad urwiskiem”, czekałam na nią niecierpliwie, bo byłam ciekawa nowych przygód kudłatego przystojniaka Gucia. Chciałam się dowiedzieć gdzie wybyła Róża Kwiatkowska ze swoim złamanym sercem? I czy Szymon w końcu odejdzie od planów samozagłady?

„Zbrodnia nad urwiskiem” wyrwała mnie z chorzowskiego familoka i odbyłam z chłopakami daleką podróż do Irlandii (– zawsze o tym marzyłam), mogę powiedzieć zatem, że miałam farta.
Autorka bardzo starannie się przygotowała w temacie irlandzkich klimatów, co od razu rzuca się w oczy podczas czytania, nadaje to całości bardzo niepowtarzalną atmosferę. Dzięki barwnym i dokładnym opisom krajobrazów, ale również irlandzkiej aury, miałam poczucie iż znajduję się razem z Solańskim i Guciem na wyspie Inishmore. Słyszałam jak wiatr dmie i szaleje nad rozległymi terenami, fale rozbijające się o skały przy urwisku dosięgały kroplami moich okularów. Lejący się z nieba, jak z cebra, deszcz oraz wilgotne powietrze, które wyzionęło na mnie wprost z kart powieści, w efekcie zakończyło się zawinięciem stóp w kocyk i gorącą herbatą. Powiedzieć, że autorka napisała powieść...to zdecydowanie za mało! Marta Matyszczak niewątpliwie swoim talentem sprawiła, że cała historia tętni życiem, na każdej ze stron.
Autorka w podziękowaniach sama zdradziła, że była na Zielonej Wyspie osobiście – zapewne wówczas nasiąknęła irlandzkim klimatem i rewelacyjnie się nim podzieliła z czytelnikiem w swej książce. 
Prywatny detektyw Szymon Solański nie spodziewał się, ze kolejne zlecenie zaprowadzi go aż na irlandzka wyspę Inishmore. Z kundelkiem Guciem u boku poszukuje tam Kasi Walasek, której dziadek niepokoi się brakiem kontaktu z wnuczka. Niebawem zostaje znalezione ciało dziewczyny. Podejrzenie pada na mieszkańców Kelly’s Bed&Breakfast, gdzie pracowała Walasek. Czy za zbrodnią stoi skąpa właścicielka pensjonatu, niezrównoważony majster, a może ekscentryczny Francuz? Nieoczekiwanie w śledztwo angażuje się Róża Kwiatkowska – dziennikarka, z którą Solański jest w nie najlepszych relacjach. To dodatkowo komplikuje sprawę…

„Zbrodnię nad urwiskiem” Marty Matyszczak czyta się z szybkością wiatru szalejącego nad Zieloną Wyspą. Tajemnica goni tajemnicę, intryga – intrygę, a jeśli dołożyć do tego ponurą niesprzyjającą aurę tego miejsca to naprawdę można poczuć dreszczyk na karku. W trakcie śledztwa miałam swoich wytypowanych winowajców, ale autorka znowu mnie zaskoczyła, bo rozwiązanie wcale nie było takie oczywiste. Do tego wszystkiego wplątany został wątek historyczny: opisanie trudu żołnierzy Wojska Polskiego, akcji „Burza” i powojennych losów dwóch braci nie jest w powieści bez kozery :) chociaż początkowo wydają się one zupełnie nie powiązane z całą resztą. Więcej Wam zdradzić nie mogę, sięgniecie po „Zbrodnię nad urwiskiem” to sami poczujecie, co mam na myśli.

Nieodmiennie zachwycił mnie swoją postacią pewien dżentelmen chodzący stale pod krawatką. Gucio – bo oczywiście o nim mowa – bez niego – nie ma niczego! Ponownie bawił mnie swoim pieskim spostrzeganiem świata a także szalenie mądrymi i ciekawymi, psimi monologami…

”(…) Pewnie myślicie, że takiego kundla jak ja interesować mogą jedynie żarcie, kima i spacerki. A otóż tak się składa, że mam wiele innych hobby. Zalicza się do nich na ten przykład polityka(...)” 

No i jak tu go nie pokochać? Uściskałabym go serdecznie i wytarmosiła te jego psie uszyska z wielką radością! :)

Od „Zbrodni nad urwiskiem” nie oderwiecie się aż do ostatniej strony – gdzie znajdziecie wyjaśnienie wszelkich tajemnic, a samo zakończenie jest naprawdę interesujące! :)
Ciekawi Was: skąd w Irlandii wzięła się Róża Kwiatkowska i jaką rolę odegrała w tym śledztwie ?
Czy Szymon przez zasłonę swoich fobii i żalu, będzie w stanie zobaczyć to, co Gucio spostrzegł już dawno? 
Chcecie się dowiedzieć kim jest  Mejksiur?
Kto jest mordercą Kasi i jakimi motywami się kierował?
Kim są bracia Koszyccy i co się kryje na kartach pożółkłych ze starości listów?
Jaki sekret ukrywa John Smith?
I kim u diabła jest Pierre Dupy? ;) (cóż za nazwisko!)
Ciekawi Was, psia kosteczka – co tym razem musiał przeżywać i znosić rasowy kundelek Gucio? 

Jeśli tak, to dzień 13 września 2017 bynajmniej nie będzie dla Was dniem pechowym, bo wówczas...Gucio i spółka będzie dostepny w księgarniach.
A ja obiecuję, że będziecie się świetnie bawić na Zielonej Wyspie. 
Z tego co wiem, książkę można już teraz zamawiać w przedsprzedaży. :)

Za możliwość przygarnięcia czarnowłosego przystojniachy pod krawatką – czyli za egzemplarz recenzencki najpiękniej dziękuję Marcie Matyszczak oraz Wydawnictwu Dolnośląskiemu.


 
Zapraszam Was też gorąco do odwiedzin na stronie Autorki -> KLIKNIJ TUTAJ :)


Marta – dziękuję za niespodziankę na ostatniej stronie! 
To było dla mnie niemałe zaskoczenie, aż się łzy zakręciły pod powiekami. 

Przekaż Guciowi - Lilkowe pozdrowienia i powiedz, że obie czekamy na kolejne przygody.

Poszukaj i wypożycz na w.bibliotece.pl

sobota, 19 sierpnia 2017

"Już nie uciekam" Anny Sakowicz


 
JUŻ NIE 

UCIEKAM

Autor: Anna Sakowicz
Cykl: Trylogia Kociewska (tom 3)
Wydawnictwo: Szara Godzina

„Już nie uciekam” Anny Sakowicz to trzeci tom kociewskiej trylogii. Miałam wielkie szczęście wygrać książkę, w konkursie organizowanym przez autorkę :), która nawiasem mówiąc okazała się przesympatyczną kobitką, swojską i rzeczywiście prawdziwie kociewską, jeśli wolno mi to tak ująć.
Wraz z książką otrzymałam dedykację od Ani, naklejkę z Kociewia oraz uroczą zakładkę w stylu kociewskim (szydełka Bożenki M.).
Wiem, że nie grzeszyłam przed chwilą skromnością i nachwaliłam się jak nie wiem kto...ufam jednak, że zostanie mi to wybaczone :)


Joanna potrafi zaskakiwać zarówno siebie, jak i najbliższych. Jest narzeczoną Artura, iskrzy między nią a Jaromirem, w dodatku pojawia się kolejny zagadkowy mężczyzna. Pomimo wątpliwości, bohaterka zaczyna urzeczywistniać swoje marzenia. Przeprowadza się na Kociewie i podejmuje decyzję o uruchomieniu kawiarni w lokalu, z którym wiążą się pewne tajemnice. Nadal pracuje jako wolontariuszka w hospicjum dla dzieci. Pisze dla nich bajki. Wkrótce zgłasza się poważny wydawca, który chce je opublikować, ale stawia warunki... Nowa powieść Anny Sakowicz jest historią o dojrzałej, potarganej przez życie kobiecie, która pragnie stworzyć prawdziwy dom z właściwym partnerem. Już nie uciekam zamyka trylogię kociewską ( Złodziejka marzeń, To się da!).

Swoją przygodę na Kociewiu rozpoczęłam więc „od końca”. Mogę ze szczerością stwierdzić, że w niczym to nie przeszkadza. Ania Sakowicz tak zmyślnie ułożyła fabułę, aby każdą część trylogii można było przeczytać jako niezależną powieść.

„Już nie uciekam” wzruszała mnie do łez i ściskała moje gardło w niemocy. Autorka porusza temat dzieci przebywających w hospicjum, dzieci walczących z bólem, jaki niesie za sobą choroba nowotworowa. A ponieważ ten temat jest mi znany z życia, przeżywałam ogromnie każdą wizytę bohaterki w hospicjum. Reagowałam podobnie jak Joanna (moja imienniczka) i chciałam zabrać tym dzieciom ból, dać im nadzieję...nie umiałam pogodzić się z ich cierpieniem...czy śmiercią. Ten wątek poruszył mnie do tego stopnia, że na nowo poczułam w sercu ogromny ból. Rak odebrał mi jedną z najbliższych mi osób pół roku temu...dokładnie więc wiedziałam co czują rodziny chorych i sama bohaterka.
Autorka przekazuje czytelnikowi coś bardzo ważnego – mianowicie, że kiedy już nic nie można zrobić, kiedy wiadomo, że nie ma już nadziei, należy pozwolić odejść w spokoju i z godnością.
To bardzo ważne, ja uczyniłam dokładnie to samo, kiedy żegnałam się z moim tatą…

W „Już nie uciekam” nie zabrakło też zabawnych sytuacji i dialogów. Momentami o mały włos nie dostałam przepukliny ze śmiechu. :)
Autorka niezaprzeczalnie posiada niezwykły dar pisania niesamowitych historii, które są bardzo poruszające, ale żeby czytelnik nie popadał w nostalgię, Ania Sakowicz umiejętnie rozluźnia go i odciąga jego uwagę od trudnych tematów.

Główna bohaterka to Joanna – wolontariuszka w hospicjum, pisarka, matka...kobieta poszukująca spełnienia ale i moszcząca sobie swoje nowe gniazdko na Kociewiu. Nie znałam jej z wcześniejszych części, ale od razu się z nią zaprzyjaźniłam. W jednym bardzo mnie przypomina (poza imieniem oczywiście) – ja, tak jak powieściowa Aśka – wierzę, że trzeba dawać ludziom dobro, że sprawiając komuś choćby drobne radości malujemy nie tylko czyjś uśmiech, czynimy życie piękniejszym. To piękno kiedyś zatoczy koło i wróci do nas.

Ciocia Zosia oraz jej sąsiadka pani Jadzia– to moje ulubienice, nie sposób ich nie polubić, jo? Bardzo przypominają mi moją babcię, kochaną, mądrą, ale idącą z duchem czasu. To takie babki do tańca i do różańca., które mimo swojego wieku wiedzą, jak korzystać z części życia które im zostało. Sytuacja ze „scenką” po prostu zwaliła mnie na kolana. Czytałam ją trzy razy i tyle samo razy śmiałam się w głos.

Koniecznie muszę wspomnieć o Jaromirze, którego nie do końca rozpracowałam oraz o Wiktorze, którego szczerze podziwiam, za to że jest lepszym ojcem zastępczym niż niejeden ojciec biologiczny (oby więcej takich facetów chodziło po tym świecie).

Jak mówi sama Ania Sakowicz – dała bohaterce swej powieści sporo własnych cech charakteru jak i przeżyć. Myślę, że dzięki temu, tak łatwo jest zapałać do niej sympatią. Postać Joanny wykreowana z wielką starannością, zwyczajnie ożyła. Dobra, uczuciowa, niepozbawiona wad i ułomności, dostała od życia po tyłku, ale dzięki wielkiemu szczeremu sercu przetrwała. A w myśl kociewskiego twierdzenia „To się da!”, idzie do przodu za swoimi marzeniami.

Chyba nikogo nie zdziwię jeśli się przyznam, że już podczas czytania „Już nie uciekam” zaopatrzyłam się w dwie poprzednie części. Nie mogłam inaczej...Kociewie...bohaterowie powieści oraz ich losy zafascynowały mnie niezmiernie.

Zachęcam zatem do przeczytania „Już nie uciekam” niezależnie czy sięgniecie po nią "od końca" czy też zaczniecie czytać historię od początku.

Za cudne chwile na Kociewiu – dziękuję najserdeczniej Ani Sakowicz.
Aniu – po prostu, to się da!
Czekam również na kolejne powieści.

"Prawdziwa miłość" Saga Rodu Cantendorfów Krystyny Mirek


„PRAWDZIWA MIŁOŚĆ”

Autor: Krystyna Mirek
Cykl: Saga Rodu Cantendorfów (tom 3)
Wydawnictwo: Edipresse Książki

„Prawdziwa miłość” Krystyny Mirek to już trzeci i ostatni tom cyklu Saga Rodu Cantendorfów. Książka swoją premierę miała nie tak dawno, bo zaledwie w lipcu 2017 roku. Miałam to szczęście, że na całość trylogii trafiłam późno, zatem nie musiałam czekać na kolejne części :), łykałam je więc jedna za drugą.
Nad trzecim tomem pochyliłam swoją czytelniczą głowę i wciągnął mnie na kilka dobrych godzin, podczas których mogłam z zapartym tchem śledzić losy bohaterów,  podobnie jak poprzednie części.

Zamek Cantendorf długo skrywał w swoich murach mroczną tajemnicę. Strażniczka sekretu wyjawia go przed śmiercią hrabiemu Aleksandrowi. Jeśli dziedzic ujawni poznaną prawdę, straci wszystko: majątek, tytuł i zamek. Skoro ostatni świadek umiera, mógłby milczeć. Jaką decyzję podejmie?
Lady Isabelle Adler, kochanka hrabiego, wreszcie wygrała długoletnią wojnę. Jest o krok od ślubu z Aleksandrem. Czy ta przebiegła intrygantka, w której rękach spoczywa los dziecka, jedynej prawdziwie kochanej przez nią istoty, zdobędzie się na odważną decyzję? Czy uda jej się odnaleźć w sobie dawną dziewczynę z prostymi i czystymi marzeniami?
Wiedźma Alice wyrywa Kate z objęć śmierci. Czy dramatyczne przeżycia sprawią, że dziewczyna spojrzy na świat inaczej? Co w życiu jest naprawdę ważne? Czy na tej liście znajdzie się miłość do Aleksandra – mężczyzny z bogatą przeszłością – która nie daje o sobie zapomnieć?
W pustym zamku Cantendorf hula wiatr. Który z jego mieszkańców powróci w stare mury z nową nadzieją? Komu uda się złapać i zatrzymać szczęście?
Opowieść o sile kobiecych więzi, o zasadach, które przetrwały stulecia i wciąż są aktualne.

Za sprawą niepowtarzalnego stylu autorki oraz jej fantazji, znów przeniosłam się w czasie, gdzie tym razem czułam się już na dobre przesiąknięta zapachem zamkowych murów oraz tajemnic przez niego skrywanych. 
Krystyna Mirek tak wykreowała obraz ówczesnej pełnej konwenansów Anglii i opisała go językiem plastycznie barwnym do tego stopnia, że moja wyobraźnia szalała z radości podczas lektury. Zatraciłam się maksymalnie w świecie powieści i tak naprawdę szczerze żałuję, że to już ostatni raz. 

Z zachwytem i drżącym sercem śledziłam losy Aleksandra i Kate, trzymając za nich kciuki i modląc się, by ich życiu nic już nie zagrażało.
W tej części byłam zła na wiedźmę Alice, gdyż jej postępowanie kłóciło się z moimi oczekiwaniami. A jednak powiew przeznaczenia sprowadził ją na dobrą drogę, mogę zatem powiedzieć, że koniec końców nie zawiodłam się na niej. Nie będę jednak zdradzała szczegółów, bo z pewnością sami będziecie chcieli odkryć co takiego narobiła wiedźma :)
Zdradzę tylko, że w „Prawdziwej miłości” znajdziecie rozwiązanie wszystkich zagadek i tajemnic błądzących do tej pory po zamkowych korytarzach. Ale autorka nie szczędziła i tym razem kolejnych intryg oraz zaskakujących rozwiązań. W życiu wielu bohaterów zachodzą wielkie zmiany, zarówno emocjonalne jak i życiowe.
W trzecim tomie mamy też okazję bliżej poznać najmłodszą z ciotek Aleksandra – Edith – którą bardzo polubiłam już w poprzednich częściach (chociaż była to wówczas postać poboczna), wiernie dodawałam jej odwagi, mrucząc pod nosem zaklęcia podczas czytania.



„Jeśli się pozna smak prawdziwej miłości, 

człowiek nie jest w stanie opychać się produktami zastępczymi.

Choćby nawet doznał tego szczerego uczucia tylko przez chwilę,

 będzie do niego tęsknił i całe życie go szukał.”

„Prawdziwa miłość” zwróciła moją uwagę na sens, prawdziwej miłości. Miłość jest bowiem wielowymiarowa, trudna do określenia, a nawet do uchwycenia. Wszyscy marzą o tym, by ją przeżyć, ale tak niewielu jest to dane. Dlatego ja pochyliłam się nad tym tematem, poruszanym przez autorkę w całej trylogii wielokrotnie. Nasunęło mi się w tej kwestii bardzo dużo przemyśleń. Zadałam sobie pytanie: czy ja poznałam smak prawdziwej miłości? W jakim wymiarze dane mi było jej dotknąć? Czy może nadal za nią tęsknię i jej szukam?
Myślę, że skłonienie do takich refleksji było jednym z zamiarów Krystyny Mirek, tyle że zamiast mówić o tym wprost, ubrała to w piękną i tajemniczą historię, napisaną emocjami, przeznaczeniem i wichrami losów.

„Prawdziwa miłość” to uwieńczenie trylogii, ale również w moim odczuciu to tylko pozornie lekka opowieść o dalszych losach bohaterów. Zawiera w sobie kwintesencję marzeń i spełnienia każdego człowieka, który ma serce po właściwej stronie. Autorka używając klimatu eterycznej XIX wiecznej Anglii, pełnej konwenansów i ówczesnych obyczajów, stworzyła historię prawdziwie głęboką i poruszającą struny wrodzonej wrażliwości.

Tym co mają za sobą poprzednie tomy trylogii nie muszę nawet mówić, że przeczytanie trzecie jest koniecznością :)
A tym z Was, którzy mają jeszcze jakieś wątpliwości czy to lektura dla Was – gorąco polecam „Prawdziwą miłość”.
Jeżeli nadal Saga Rodu Cantendorów nie trafiła w Wasze ręce – to musicie to szybko nadrobić.
Podpowiem, że najlepiej zacząć od pierwszego tomu „Tajemnica Zamku”* - poprzez drugi „Cena szczęścia”** i zakończyć na „Prawdziwej miłości”. Całość bowiem zachwyca w sposób, który ciężko ująć w słowa. Powiedzieć, że to świetna powieść to mało. Jedno Wam mogę powiedzieć, kiedy sięgniecie po pierwszy tom nie oderwiecie się od lektury aż do końca tomu ostatniego. 

 Zapraszam Was również do śledzenia bloga Krystyny Mirek -> KLIKNIJ TUTAJ


* Recenzja "Tajemnica Zamku" -> KLIKNIJ TUTAJ :)
** Recenzja "Cena szczęścia" ->  KLIKNIJ TUTAJ :)

"Cena szczęścia" Saga Rodu Cantendorfów Krystyny Mirek



 
"CENA   SZCZĘŚCIA"

Autor: Krystyna Mirek
Cykl: Saga Rodu Cantendorów (tom 2)
Wydawnictwo: Edipresse Książki


„Cena szczęścia” to drugi tom z cyklu Saga Rodu Cantendorfów Krystyny Mirek. Po przeczytaniu pierwszego tomu byłam zachwycona podróżą w czasie, dlatego z ogromną przyjemnością, nie pozbawioną ciekawości, sięgnęłam po kolejny tom. Chciałam się tyle dowiedzieć, a okazało się, że dostałam od autorki o wiele więcej...

Mroczne tajemnice kryjące się za grubymi murami zamku zaczynają wychodzić na jaw. Kto jest sprawcą, a kto ofiarą? Kto przyjacielem, a kto wrogiem? Czy prawdziwa miłość ma szansę przetrwać wszystkie burze?
Kiedy Kate Milton poznaje hrabiego Aleksandra, marzy tylko o jednym – by zostać jego żoną. Cantendorf równie mocno zakochuje się w tej młodej dziewczynie: zwykłej, lecz niezwyczajnej, tak odmiennej od jego poprzednich żon. Na palcu Kate pojawia się pierścionek zaręczynowy. Jednak ukryte na zamku zło nie śpi. Duchy przeszłości nie pozwolą budować szczęścia, a za każdą błędną decyzję trzeba będzie zapłacić wysoką cenę.
Opowieść o sile kobiecych więzi, o zasadach, które przetrwały stulecia i wciąż są aktualne. 



„Cenę szczęścia” przeczytałam na wdechu...książka porwała mnie totalnie i w zasadzie kiedy doszłam do jej końca byłam zdziwiona, że to już. 
Drugi tom, podobnie jak pierwszy, napisany jest bardzo ciekawie, akcja galopuje niczym rozpędzony dziki koń z rozwianą grzywą.
Jak już wspomniałam, z przyjemnością przeniosłam się w świat dziewiętnastowiecznej Anglii i odwiedziłam barwnych mieszkańców zamku Cantendorf, a także okolicznych dworów. Kolejny raz przechadzałam się po tajemniczych korytarzach zamku z bijącym sercem oraz podziwiałam malownicze ogrody wokół posiadłości.
Autorka znów mnie zaskoczyła, tym razem kolejnymi tajemnicami i intrygami, które plotą się i pną w górę powieści niemalże, jak bluszcz po zamkowym murze.

Spotkanie z bohaterami, których znałam i polubiłam lub nie - dostarczyło mi wielu emocji. Cieszyłam się kwitnącą miłością Kate i Aleksandra, zagryzałam paznokcie ze złości kiedy ich losy plątały się za sprawą złośliwych zdarzeń losu. Wściekałam się na poczynania pani Hammond oraz na plan, który uknuła Isabelle.
W tym tomie autorka więcej czasu poświęciła Lady Adler, poznajemy bliżej jej życie i wydarzenia, które ukierunkowały jej charakter. Dowiadujemy się też więcej o wiedźmie Alice, która w pierwszym tomie była chyba najbardziej tajemniczą i nieuchwytną postacią.

„Cena szczęścia” to jednak nie tylko dalsze losy znanych mi już bohaterów. To również powieść, w której Krystyna Mirek przemyciła pewne przesłanie. Bardzo umiejętnie zwróciła uwagę czytelnika na ponadczasową prawdę – że każde szczęście ma swoją cenę. I jak to zwykle w życiu bywa, wszystko co dobre - kosztuje. Podczas czytania nawiedzały mnie więc słowa piosenki:

„(...)Nic nie może przecież wiecznie trwać
Co zesłał los trzeba będzie stracić
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić(...)”*

Autorka tę życiową (nie zawsze sprawiedliwą) prawdę świetnie wplotła w fabułę powieści.
W życiu też tak bywa, że dobrzy ludzie mają często pod górkę, a gdy uchwycą w końcu szczęście to albo trwa ono krótką chwilę, albo cena za nie jest tak duża, że pod jej ciężarem uginają się ramiona.
Tymczasem Ci, którzy na to nie zasługują, Ci którzy nie liczą się z innymi, ani z niczym, idą przez życie po trupach do obranego celu, dostają od losu te lepsze karty.
Krystyna Mirek porusza też kwestię - do czego człowiek jest zdolny się posunąć, byleby osiągnąć, to czego pragnie. Niektórzy nie znają granic, nie przebierają w środkach, prą do celu nie zważając na to, ile ludzi po drodze zostaje skrzywdzonych.
To właśnie to – porusza mnie najmocniej w tej części Sagi Rodu Cantendorf. Wzbudza to we mnie wiele gniewu na przewrotny los i bezwzględnych ludzi.
Jednocześnie autorka łagodziła mój bunt, podkreślając niezłomnie, że dobro i prawdziwa miłość zawsze zwycięży, a cena za szczęście ma różne wymiary.

„Człowiek, który prawdziwie kocha, nie zdradza. 

Niczego dodatkowego nie potrzebuje, 

bo szczera miłość daje mu pełnię.”


„Cena szczęścia” Krystyny Mirek to nie tylko dalsze losy bohaterów, to przede wszystkim świetnie napisana, naładowana romantyzmem i tajemnicami dziewiętnastowiecznej Anglii fantastyczna lektura 
To również elektryzujące czytelnicze przeżycie skłaniające do przemyśleń i refleksji nad życiem. Jeśli macie za sobą pierwszy tom Sagi Rodu Cantendorf to dobrze wiecie, o czym mówię.  
Jeśli jakimś cudem jeszcze nie trafił w Wasze ręce ani pierwszy tom pt. "Tajemnica Zamku"** ani drugi tom pt. "Cena szczęścia"– to gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po tę powieść, wypełnioną po brzegi emocjami – jak paleta barw. 


* fragment piosenki Anny Jantar
** Recenzja pierwszego tomu "Tajemnica Zamku" -> KLIKNIJ TUTAJ :)

czwartek, 3 sierpnia 2017

"Tajemnica Zamku" Saga Rodu Cantendorfów Krystyny Mirek


„Tajemnica Zamku”

Autor: Krystyna Mirek
Seria: Saga Rodu Cantendorfów (Tom 1)
Wydawnictwo: Edipresse Książki

Z twórczością Krystyny Mirek miałam okazję spotkać się już kilka razy. Jednak „Tajemnica Zamku” jest inna niż wcześniejsze książki tej autorki. To powieść osadzona w realiach XIX-wiecznej Anglii, w czasach gdzie obowiązywały sztywne konwenanse i zarówno od kobiet jak i od mężczyzn oczekiwano określonych zachowań, zgodnych z ówczesną etykietą.
W zasadzie pierwszy tom Sagi Rodu Cantendorfów wpadł mi w ręce przez przypadek, podczas zakupów. I bardzo dobrze się stało :) bo nie dość, że cena była dobra, to jeszcze okazało się, że zawartość książki jest wysoce godna uwagi.
„Tajemnica Zamku” Krystyny Mirek to spora mieszanka – znajdziemy w niej zarówno romans historyczny jak i kryminał pełen tajemnic. Książka napisana jest lekkim językiem, czyta się ją bardzo szybko, bo i akcja przebiega w ten sposób. A tajemnice skrzętnie skrywane w zamku i nie tylko mnożą się i mnożą.

Lekka i wciągająca opowieść z tajemnicą w tle.

Na zamku Cantendorf w niejasnych okolicznościach umiera czwarta żona hrabiego Aleksandra.. Cała okolica huczy od plotek. Czy winny jest tajemniczy właściciel posiadłości, jego kochanka, budząca lęk wiedźma, a może gospodyni sprawująca władzę na zamku? Hrabia pragnie dziedzica, więc wśród młodych panien spore poruszenie. Strach o życie miesza się z ochotą na wielki majątek.

Rodzina Kate Milton stoi na progu bankructwa. Aby uratować sytuację, jej rodzice opracowują ryzykowny plan.

Tymczasem wśród tej zawieruchy niespodzianie rodzi się prawdziwa miłość. Czy uda się ocalić to uczucie? Jaką cenę przyjdzie za nie zapłacić?

To powieść o sile kobiecej więzi, o zasadach, które przetrwały stulecia i wciąż są aktualne.

„Szansa często przechodzi obok ludzi, ale oni jej nie widzą. Są zwykle ślepi, jakby uśpieni. Jakby ich tak naprawdę nie było. Tylko puste ciała, bez prawdziwej żywej istoty w środku. Żyją jak nakręceni. Myślą o tym, co było, martwią się o przyszłość, stracili łączność z własnym sercem. Szansa bardzo często przechodzi obok nich niezauważona.”



„Tajemnica Zamku” Krystyny Mirek to intrygująca lektura, która idealnie nadaje się na każdą porę roku, jeśli ktoś lubi zatopić się w świecie osnutym konwenansami i obyczajami XIX-wiecznej Anglii. A ja zdecydowanie lubię takie klimaty (choć lubię też inne…). Fabuła powieści nie ocieka wbrew pozorom słodkimi miłostkami, nie jest też banalna, wręcz przeciwnie jest dość konkretna i bardzo dobrze rozplanowana. Autorka zawarła w niej dużo mądrości, tak charakterystycznych dla jej powieści. Jednym z moich ulubionych cytatów, jest: 

„Kiedy kobieta oddaje wszystko, zostaje z niczym”

Warto wbić sobie te słowa do głowy! Moja babunia często powtarza, że kobieta winna mężczyźnie pokazać tylko jeden pośladek, by mieć na czym usiąść. :)

Bohaterowie wykreowani prze autorkę to bardzo interesujące postaci. Chociaż według okładkowego opisu – mamy wysoko postawionego hrabiego oraz młodziutką dziewczynę ze zubożałej szlachty – to im dalej zagłębiałam się w treść, tym więcej barwnych postaci odkrywałam, barwnych a zarazem pełnych tajemnic.
Hrabia Aleksander Cantendorf – jedyny męski potomek rodu, poczwórny wdowiec, na którym ciąży obowiązek spłodzenia dziedzica, jest ucieleśnieniem marzeń wielu kobiet. Jest bardzo pewny siebie a jednocześnie brakuje mu w życiu tego co najważniejsze. Bardzo mnie ciekawi kim tak naprawdę jest? Kto i dlaczego skrzywdził go w dzieciństwie?
Kate Milton – bardzo mądra dziewczyna, nierzadko swoim zachowaniem budzi panikę swej matki, jest odważna i wytrwała, ale wiele się jeszcze musi na uczyć...bo od tego zależy czy będzie w stanie przeżyć na zamku?
Pani Hammond – gospodyni na zamku Cantendorfów – niejednokrotnie na zbyt dużo sobie pozwala, wykorzystując swoją pozycję, ale ma w sobie coś, co nawet we mnie budziło lęk...Jaką nosi w sobie tajemnicę? I czy naprawdę jest zła do szpiku kości?
Wiedźma Alice – kolejna kobieta pełna siły i wielkiej wiedzy...Kim jest i czego naprawdę chce od hrabiego?
Ciotki Aleksandra – te trzy stare panny wzbudziły moją sympatię, zwłaszcza najmłodsza z nich. To trzy tak odmienne charaktery, że aż dziw bierze, jak udało im się do tej pory wytrzymać razem pod jednym dachem...Czy znajdą swoje szczęście? Czy może już jest dla nich za późno?

„Tajemnica Zamku” zaskoczyła mnie swoją treścią...oczywiście pozytywnie. W głowie kłębią mi się pytania i domysły, ale żeby odkryć wszystkie tajemnice i rozwiązać wszystkie zagadki trzeba sięgnąć po tom drugi „Cena szczęścia” oraz trzeci „Prawdziwa miłość”. Co też z przyjemnością uczynię. Dobrze się zatem stało, że pierwsza część wpadła mi w ręce dopiero teraz, dzięki temu nie muszę czekać na dwie kolejne :) a ukryta w kątach mojego domu ciekawość „co dalej?” - nie będzie długo piszczała.

A zatem jeśli lubicie powieści z tłem historycznym, tudzież stylizowane na taką powieść, w której można znaleźć romans, całe mnóstwo tajemnic a także mądrych przekazów charakterystycznych dla stylu autorki - to zdecydowanie sięgnijcie po „Tajemnicę zamku”. Gwarantuję Wam, że jeden tom to będzie dla Was (jak i dla mnie) zdecydowanie za mało…

„(...) prawdziwa miłość to potężna energia. 

Dobrze pokierowana może bardzo dużo zdziałać.”

"Córka Wiatrów" czyli początek sagi Wilczy Dwór Magdaleny Kordel




„CÓRKA WIATRÓW”


Autor: Magdalena Kordel
Seria: Wilczy Dwór (Tom 1)
Wydawnictwo: Znak

Pierwszy tom serii Wilczy Dwór zatytułowany „Córka Wiatrów” autorstwa Magdaleny Kordel, to była taka miłość od pierwszego wejrzenia, okładka sama do mnie krzyczała, bardzo lubię ten specyficzny dystyngowany klimat wielkich dworów i małych dworków.
Od bardzo dawna nie miałam okazji zanurzyć się w takich powieściach, gdyż te zaczytywane przeze mnie w czasach nastoletnich – dziś są dla mnie zbyt dziecinne i do tej pory nie spotkałam bardziej dojrzałej lektury utrzymanej w tym klimacie. Aż do teraz! Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś dane mi będzie z taką przyjemnością sięgnąć po lekturę, która przeniesie mnie w czasie do dni, które budzą we mnie takie zamiłowanie; do czasów gdzie obowiązywały zupełnie inne, niż dzisiaj, zasady życia rodzinnego i społecznego.

„Córka Wiatrów” Magdaleny Kordel to fascynująca lektura osadzona w realiach XIX-wiecznej Polski, kilkanaście lat po powstaniu listopadowym. Autorka wprowadza nas w świat pełen konwenansów, obyczajów i norm, które wówczas były na porządku dziennym. Czytając powieść od razu widać, że Magdalena Kordel dużo uwagi i pracy poświęciła na poznanie tamtego okresu, zwyczajów, języka, zależności międzyludzkich i ich relacji. Co potwierdza tezę, że do wszystkiego należy się starannie przygotować, żeby wyszło z tego coś dobrego.



Życie Konstancji już raz legło w gruzach. Dzięki własnej sile i determinacji stanęła na nogach. Jest panią dużego majątku, ale trzyma się na uboczu, wiedzie spokojne, choć samotne życie. Jej powiernicą jest stara ochmistrzyni Pelasia.
Kiedy po wielu latach do jej dworu przyjeżdża Jan, Konstancja jest przekonana, że stoi za tym coś więcej niż chęć spotkania się z dawną miłością. Z niezwykłą siłą wracają wspomnienia i uśpione uczucia: rozpacz po śmierci męża, powstanie listopadowe, rozstanie z najlepszą przyjaciółką. Wizyta Jana sprawia, że Konstancja zaczyna inaczej patrzeć na otaczający ją świat i ludzi, dostrzega sprawy, które dotąd umykały jej uwadze. A to dopiero początek zmian. Co musi się stać, by jej życie wróciło do dawnego rytmu?

Pierwszy tom nowej serii Wilczy dwór Magdaleny Kordel to wciągająca opowieść o długo skrywanych tajemnicach, a także o sile więzi, magii wspomnień i meandrach uczuć. Dzięki niej przeniesiesz się do świata ponadczasowych emocji.



„Córka Wiatrów” przeniosła mnie do Wilczego Dworu i okolic na dobre, pochłonęłam ją w jeden dzień i muszę się przyznać otwarcie – jest to dla mnie ogromnie fascynująca powieść.
Język i jego bogactwo oraz szczególny wydźwięk podczas dialogów w powieści, nadaje całości mocnego realizmu. Relacje i zależności pomiędzy poszczególnymi faktami i ludźmi, kluczowe momenty i sprawcy zdarzeń, są opisane bardzo starannie i dokładnie. Zwyczaje panujące we dworze i poza nim, wierzenia oraz zabobony (w których wygłaszaniu Pelagia jest niezastąpiona), to wszystko dzięki pracy autorki – tworzy fenomenalną powieść. Początek sagi zupełnie innej niż wszystkie, jakie do tej pory spotkałam. I chyba o to chodziło!
Fabuła „Córki Wiatrów” to autorska fikcja Magdaleny, ale w połączeniu z historią naszego kraju i ówczesnego stylu życia powstaje idealna mieszanka, która wciąga niesamowicie.



Jak już wspomniałam, najpierw zauroczyła mnie okładka. Początek powieści to historia, mówiąca o pochodzeniu nazwy Wilczy Dwór. Historia przekazywana z pokolenia na pokolenie...przyprawiła mnie o szysze bicie serca i już wiedziałam, że nie popełniłam pomyłki sięgając po tę lekturę.
Córka Wiatrów” to powieść, na którą długo czekałam i z którą na pewno się nie rozstanę...żadna siła mnie do tego nie zmusi.
Podczas czytania moja wyobraźnia miała wielkie pole do szaleństwa, każda postać, każde miejsce czy pomieszczenie nabierało wyraźnych kształtów. 
 
Jeśli sądzicie, że jest to kolejna historia o miłości, to się mylicie. „Córka Wiatrów” to pierwszy tom wyjątkowego cyklu, który łączy w sobie historię faktu, obyczaje, ówczesną codzienność ludzi z różnych sfer społecznych, ale również wiele tajemnic. Owszem w książce istnieje wątek miłosny, aczkolwiek nie jest póki co nazbyt rozwinięty. Mamy więc do czynienia z czymś nowym i zupełnie zaskakującym. 
 
Kreacje bohaterów autorka zaintonowała równie pieczołowicie co całą resztę. Budzi to we mnie podziw i szacunek dla ogromnego zaangażowania, z którym Magdalena Kordel przeprowadziła research, przygotowując się do cyklu Wilczy Dwór. Bez tego – z pewnością nie powstałaby taka powieść. Postaci wykreowane są z dużą przykładnością, przez co jeszcze bardziej ponosiła mnie fantazja.
Konstacja – główna bohaterka – młoda kobieta, która wiele przeszła, choć nie do końca wiadomo co dokładnie, silna, zdeterminowana i mądra, w świecie zdominowanym przez mężczyzn jest jak ogień, nieposkromiona, pełna życia ale i kiedy trzeba przywdziewa maskę delikatności i bezbronności. Póki co jest dla mnie częściową zagadką, którą mam nadzieję rozwiązać w kolejnych tomach.
Pelagia – ochmistrzyni we dworze – a jednocześnie dobry duch dworu, jego cięty język i oczy widzące więcej niż inni,, dzięki niej w Wilczym Dworze trwają duchy niezłomnej wiary a po kątach snują się dawne opowieści i wierzenia.
Jan – przyjaciel Konstancji z dawnych lat – przybywa do dworu ze złymi wiadomościami, przyciąga ze sobą również niemało kłopotów, które nagle spadają na mieszkańców dworu.
Jest też całe mnóstwo innych postaci, które bardzo chcę poznać bliżej i na pewno będzie mi to dane :) kiedy z ogromną przyjemnością zaczytam się w kolejnych tomach i ponownie przeniosę się do Wilczego Dworu i ichniejszych obyczajów.

Zachęcam was ogromnie do lektury „Córki Wiatrów” - nie pożałujecie, bo to naprawdę fenomenalna powieść i nietuzinkowy początek sagi.
Ja tymczasem niecierpliwie czekam na drugi tom Wilczego Dworu…

Posłuchajcie jeszcze co sama autorka mówi o „Córce Wiatrów”
 
A tutaj możecie przeczytać fragment powieści - "Córka Wiatrów" Magdalena Kordel fragment