sobota, 31 marca 2018

"Więcej czerwieni" Katarzyna Puzyńska


WIĘCEJ 

CZERWIENI

Autor: Katarzyna Puzyńska
Cykl: Lipowo (tom 2)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

„Więcej czerwieni” to drugi tom cyklu Lipowo autorstwa Katarzyny Puzyńskiej, za który zabrałam rzutem na taśmę zaraz po przeczytaniu „Motylka”, którego akcja wciągnęła mnie na tyle, że nie potrafiłam sobie odmówić tej przyjemności.

W Lipowie lato w pełni. Na polach rozpoczynają się żniwa, a w sadach dojrzewają jabłka. Młodszy aspirant Daniel Podgórski czuje, że znalazł się w najlepszym momencie swojego życia. Tymczasem w okolicach sennego zazwyczaj Lipowa zostają zabite dwie młode kobiety. Sprawca okaleczył brutalnie ich ciała. Policja kryminalna z Brodnicy podejrzewa, że oba zabójstwa mogą być dziełem seryjnego mordercy. Podgórski dołącza do ekipy śledczej prowadzonej przez kontrowersyjną komisarz Klementynę Kopp. Policja stara się znaleźć punkty wspólne pomiędzy obiema ofiarami i stworzyć profil zabójcy. Brak postępów w śledztwie zbiega się z kłopotami w życiu prywatnym policjanta. Czy Podgórski odkryje, jaki jest prawdziwy cel mordercy? Czy uda się w porę zapobiec śmierci kolejnej kobiety?

„Więcej czerwieni” to więcej emocji, więcej intryg i jeszcze więcej niewiadomych, które prowadzą czytelnika pozornie do wytropienia sprawcy zbrodni.
W powieści ponownie spotykamy niektórych bohaterów znanych z „Motylka”, między innymi młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego, Weronikę Nowakowską oraz komisarz Klementynę Kopp, co oczywiście ucieszyło mnie z tego względu, że autorka pociągnęła wątki obyczajowe dotyczące owych postaci.
Zaskakująca okazała się historia komisarz Klementyny. Co prawda, po poprzednim tomie, spodziewałam się poruszenia trudnego tematu, ale niekoniecznie przewidziała, że aż tak traumatycznych. Jej przeszłość zdecydowanie mocno odbiła się na jej charakterze i  sposobie bycia, jak również na ogólnym wizerunku, jaki Klementyna prezentuje na co dzień innym ludziom.
Odrobinę rozczarowałam się wątkiem osobistym Daniela i Weroniki – ale może to jest tylko moje subiektywne odczucie – niby wszystko „gra i buczy” a jednak... w ich związku wieje nudą i to nie ze względu na prostolinijność młodego aspiranta, tylko na brak adrenaliny jaki odczuwa Weronika. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych częściach zaiskrzy między nimi trochę mocniej i związek nabierze rumieńców. 


Tym razem akcja powieści rozgrywa się nie w samym Lipowie, a w Brodnicy nad jeziorem Bachotek oraz w okolicach kolonii Żabie Doły. Policjanci z zapałem próbują rozwikłać skomplikowaną zagadkę i odszukać brutalnego mordercę kobiet i mężczyzny. Wpadają przy okazji na trop zbrodni popełnionych w przeszłości. Kto i dlaczego zabija? Czy policjanci mają do czynienia tylko z jednym seryjnym mordercą czy z dwoma?
Wszystkie kolejno pojawiające się w powieści dowody i ślady – początkowo nie są  ze sobą spójne, czasem się wzajemnie wykluczają. Wciąż dochodzą nowe poszlaki i tak naprawdę trudno jest ocenić jednoznacznie, czy to wszystko dobrze się skończy...sprawca bądź sprawcy ciągle są o jeden krok do przodu przed stróżami prawa.

„Więcej czerwieni” zdobyło różne opinie wśród odbiorców, lepsze i gorsze, wiadomo – zależy co, kto lubi. W moim odczuciu Kasia Puzyńska pisząc ten tom – była pod ogromną presją debiutanta, który chce podtrzymać wysoki poziom jaki udało się osiągnąć przy pierwszej powieści. Być może to sprawiło, że autorka działając pod presją, którą sama sobie prawdopodobnie narzuciła, stworzyła powieść o nieco sztywniejszej atmosferze – co odczułam podczas prowadzonych w powieści dialogów.
Mimo to sama fabuła i sposób podjęcia tematu seryjnego mordercy podobał mi się i było w tym mnóstwo potencjału do wykorzystania. Pierwszy raz udało mi się podczas czytania kryminału znaleźć mordercę przed zakończeniem książki, ba nawet przed samą policją, a ja jak wiecie lubię kiedy autor zaskakuje mnie w tym temacie.

„Więcej czerwieni” Kasi Puzyńskiej czytało się szybko – niewątpliwie autorka posiada spory talent do kreowania fikcyjnego świata, tworzenia zawiłych zagadek kryminalnych oraz operowania językiem w taki sposób, że odbiorca czyta powieść od początku do końca. Wytypowanie sprawcy morderstw przed policją nie zniechęciło mnie do dalszego śledzenia całej reszty. Dzięki wielowątkowości kryminalnej oraz obyczajowej mamy całkiem dobry kawał powieści z emocjami i nutą strachu w tle. Kasia Puzyńska z wyrafinowaniem prowadziła mnie przez wszystkie ślady zbrodni, bardzo mi się podobało podjęcie tworzenia portretu psychologicznego sprawcy i poszukiwanie wspólnych mianowników w popełnionych przed laty morderstwach.


Spokojnie mogę Wam polecić powieść „Więcej czerwieni”. Z pewnością znajdziecie w niej mnóstwo emocji związanych z poszukiwaniem winnego bądź winnych śmierci wielu osób. Jeśli nie uda Wam się znaleźć sprawcy przed policją – to mogę Wam zdradzić, że takiego obrotu sprawy na pewno się nie będziecie spodziewać :)
Życzę Wam zatem udanej i elektryzującej lektury. A ja zamierzam niebawem zabrać się za czytanie trzeciego tomu z serii Lipowo pt. „Trzydziesta pierwsza”



Wypożycz na w.bibliotece.pl

środa, 28 marca 2018

"Kto zabił Kopciuszka? Alek Rogoziński


KTO 

ZABIŁ 

KOPCIUSZKA?

Autor: Alek Rogoziński
Cykl: Róża Krull na tropie (tom 3)
Wydawnictwo: FILIA

Bajkę o Kopciuszku chyba każdy zna z dzieciństwa? 
Był Kopciuszek, był pantofelek i był przystojny książę. 
A potem żyli długo i szczęśliwie...czyżby? 
Może i by tak było...gdyby nie fakt, że nagle zgasło światło. 
A gdy się zapaliło okazało się, że Książę Komedii Kryminalnej, postanowił ukatrupić Kopciuszka i zmienić bieg wydarzeń na zawsze. 
„Kto zabił Kopciuszka?” - oto jest pytanie.

Jeden bal.
Jeden martwy Kopciuszek.
I dziesięć osób, które miały powód, by zabić.

Autorka powieści kryminalnych Róża Krull otrzymuje zaproszenie na wielki bal charytatywny, gdzie spotyka kilka postaci znanych z pierwszych stron gazet. Kiedy w czasie imprezy dochodzi do morderstwa, okazuje się, że każdy z gości miał powód, aby go dokonać. W tym i znany bloger Mario, przyjaciel Róży, która, aby oczyścić go z podejrzeń, zaczyna własne śledztwo…

„Kto zabił Kopciuszka?” to już trzeci tom o przygodach niefrasobliwej Róży Krull, która tym razem trafia w sam środek balu i od razu pakuje się w kolejną kałabanię, wciągając w nią spore grono swoich najbliższych przyjaciół. „Ot, zagrzęźli, a czort karty rozdaje” i rzuca podejrzenia na wielu spośród gości owego bankietu charytatywnego.
Alek Rogoziński po raz kolejny udowodnił, że posiada nadzwyczajny dar czarowania i układania słów w taki sposób, że w efekcie powstaje niesamowicie dobra powieść, nie tylko pod względem kryminalnym, ale i komediowym. A do tego naprawdę trzeba mieć talent, zwłaszcza, że nasze społeczeństwo uchodzi za dość sztywne, ponure i na żartach się nie znające (gdyż jak się okazuje obecnie sporo osób namiętnie połyka kije, ponoć niektórzy nawet po trzy sztuki). ;)

Nie będę tu owijać w bawełnę, dla mnie osobiście z całej serii o Róży Krull, ta część jest zdecydowanie najlepsza. Dwie poprzednie bawiły mnie niesamowicie, ale przy tej po prostu pękałam ze śmiechu. Absolutnie nie wolno jeść przy jej czytaniu – bo jest to zwyczajnie niebezpieczne dla życia i zdrowia!


Tym razem Alek Rogoziński wziął „na tapetę” środowisko muzyczne show – biznesu. Autor nie szczędzi gry słownej w dialogach, insynuuje, parodiuje i ironizuje z taką gracją oraz subtelnością, że naprawdę byłam pod wielkim wrażeniem, mimo że znając styl pisania Alka, wiedziałam czego mogę się spodziewać. Uwielbiam jego lekkość pióra, słowne prztyczki w nos w odniesieniu do naszej rzeczywistości, zdystansowane podejście do życia, jak również niebanalną umiejętność plątania sznurów intrygi. Alku – podniosłeś sobie poprzeczkę bardzo wysoko!

„Kto zabił Kopciuszka?” porywa szaloną akcją, tu bal, tu morderstwo, a zaraz potem całe zawrotne śledztwo Róży, która jak zawsze szybciej działa aniżeli myśli. Podejrzanych jest sporo – dziesięć osób, zatem Róża miała rękawy pełne „roboty”.
W powieści ponownie spotykamy uduchowioną gosposię Cecylię Jodełkę (jest cudowna) oraz uroczego youtubera Mario. Nie zabrakło także Pepe, Betty i komisarza Darskiego. Dzięki tym wszystkim postaciom, sięgając po powieść czułam, że spotykam się z moimi ulubionymi, dawno niewidzianymi znajomymi. Alek bardzo żywiołowo wykreował tychże bohaterów – a to sprawia, że ciągle ewoluują i żyją bardzo intensywnie – a tym samym, nadają tchnienie całej powieści.


„Kto zabił Kopciuszka?”
Co mają do tego Święta Aniela Merici i wszyscy święci z panią Cecylią na czele?
Czy Mario pod maską fluidu skrywa jakąś straszną tajemnicę?
Do kogo należał sztylet przywieziony z Bolonii?
Co Róża Krull zrobiła ze Stefanem?
Jaki związek z Kopciuszkiem ma pewien młody ksiądz?
Czy prawdziwemu winnemu uda się uniknąć kary?
A może, tym razem, bajka o Kopciuszku nie będzie miała szczęśliwego finału?

Cóż mogę rzec, na te oraz mnóstwo innych pytań odpowie Wam powieść „Kto zabił Kopciuszka?”, po którą musicie sięgnąć koniecznie. Czeka Was bowiem maraton zabawnych sytuacji i komicznych dialogów, jak również niebywale zagmatwana zagadka kryminalna. 
Gwarantuję, że ta bajka z pewnością przypadnie Wam do gustu. W moje upodobania – Alek zdecydowanie trafił na sto procent.
Osobiście nie mogę się już doczekać kolejnych perypetii przebojowej Róży Krull, ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, a do tego mam przeczucie, że następnym razem będzie się działo jeszcze więcej, mocniej i bardziej, jak na Różę Krull przystało. :) 

Ps. A może faktycznie Alku napiszesz inną bajkę?
„Stoliczku nakryj się” z pewną słynną kucharką w roli głównej – bardzo Ci tego życzę :) bo wiem, że sobie to obiecujesz od jakiegoś czasu.

Za pamięć o mnie i egzemplarz do recenzji wraz z uroczą dedykacją napisaną w Dniu Kobiet  serdecznie dziękuję autorowi Alkowi Rogozińskiemu <3



Wypożycz na w.bibliotece.pl

"A gdyby tak..." Sylwia Trojanowska

 

A GDYBY 

TAK…

Autor: Sylwia Trojanowska
Wydawnictwo: Czwarta Strona

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Sylwii Trojanowskiej. Niemniej jednak na tę powieść miałam chrapkę od kiedy ukazały się pierwsze jej zapowiedzi na portalach książkowych.

Czy może nas zaskoczyć nasza własna przeszłość?
To miała być kolejna nudna konferencja szkoleniowa. Gdy do sali wykładowej wchodzi Aleksander, Zuzanna nie może uwierzyć, że to ten mężczyzna, który na studiach złamał jej serce. Dzisiaj oboje mają po czterdzieści lat, a za sobą nieudane małżeństwa. A gdyby tak dać swoim uczuciom jeszcze jedną szansę?
Kiedy wydaje się, że najtrudniejsze chwile to już przeszłość, dramatyczna wiadomość zmienia wszystko. Co wybierze Zuzanna, gdy pozna prawdę?
Obok tej powieści nie można przejść obojętnie. Takie historie nie zdarzają się często, a niektóre decyzje łatwo oceniać… Dopóki nie padnie pytanie: a gdyby chodziło o nas?

„A gdyby tak...” to niebanalna historia znajomości dwojga ludzi, która wciągnęła mnie niesamowicie szybko i trzymała w swych objęciach do ostatniej strony. 
Miłość, przyjaźń, spotkanie po latach...niby wszystko ładnie i pięknie. No właśnie niby...bo jednak tajemnica z przeszłości, która wychodzi na jaw zmienia wszystko i nic już nie jest takie proste. Zmienia się cały świat, wywraca do góry nogami życie ludzi, którzy z bagażem doświadczeń pragnęli spokojnej, udanej przyszłości. 


„A gdyby tak...” Sylwii Trojanowskiej to nie cukierkowy romans, choć miłości i ciepła w niej nie brakuje. To nawet nie jest historia jakich wiele, choć możliwie, że mogłaby się wydarzyć. To w główniej mierze powieść o wyborach, które mamy lub musimy czasem podjąć. To również historia o decyzjach, a w zasadzie o ich konsekwencjach. Autorka pokazuje w subtelny sposób, że nie zawsze ślepy los decyduje o przebiegu ludzkiego życia. Czasem to konsekwencje decyzji podjętych w przeszłości mają spory wpływ na losy dalszych pokoleń. Czy tajemnice mogą zniszczyć życie? Czy prawda jest w stanie stanąć na drodze do szczęścia? Jak wiele trzeba mieć w sobie odwagi, by nie dać się wciągnąć w wir kłamstw i niewypowiedzianych słów?

W moim odczuciu „A gdyby tak...” to bardzo głęboka opowieść, mówiąca o tym, że miłość może pokonać przeszłość, choćby ta była brutalna i przerażająco grzeszna. Wzbudziła we mnie ogrom refleksji i przemyśleń: co by było gdyby mi zdarzyła się taka sytuacja? Jaką podjęłabym decyzję znając prawdę? Czy potrafiłabym stanąć z rzeczywistością „oko w oko” i nie licząc się z nią, ani z opinią innych dać upust swoim uczuciom? Z pewnością, byłoby to dla mnie niesamowicie trudne, ale raczej nie niemożliwe. 

Z całego serca kibicowałam bohaterom tej powieści – tak bardzo chciałam, by nie rezygnowali…
Ona – Zuza – zraniona i po bolesnych przejściach, których piętno odbiło się na jej duszy.
On – Alek – ubóstwiany przez kobiety, których miał tak wiele, samotny i wewnętrznie niespełniony.
Tak dużo mają sobie do ofiarowania, że zwyczajnie zazdrościłam im tego, a jednocześnie ogromnie się bałam, że wszystko pryśnie jak mydlana bańka.
I kiedy nadszedł moment krytyczny – poczułam niesamowity ból w sercu. Bo jakże to tak? Zbuntowana parłam przez dalsze strony powieści – chcąc by oboje podjęli właściwą decyzję.
Chciałam, żeby Zuza się nie wycofała, żeby wyszarpała z serca okruchy żaru, żeby głęboko oddychała życiem!
Chciałam, żeby Alek się nie poddał, żeby nie żył zawieszony wśród nieswoich grzechów, żeby nie czuł bólu i nie czekał bezczynnie na nadejście bezranka!

A gdyby tak...odciąć przeszłość grubą kreską?
A gdyby tak...stanąć nad przepaścią i spojrzeć śmiało w dół?
A gdyby tak...złapać się za ręce i stworzyć jedną całość? 


Zbyt wiele zdradzić Wam nie mogę, ale podpowiem że bohaterom nie śpieszno ani do piekła, ani do bram raju. Jakie podjęli działania i decyzje – o tym musicie przekonać się sami! Sięgnijcie po powieść „A gdyby tak...” - podejmijcie ryzyko – bo tylko ten, kto nic nie robi, niczego nie zyskuje.
Jedno Wam powiem – decydując się na lekturę „A gdyby tak...” niczego nie stracicie.
Powieść Sylwii Trojanowskiej dostarczy Wam wielu wrażeń, których się nie spodziewacie. Otoczy Was całą gamą emocji i sprawi, że czas zatrzyma się w miejscu, choć są tacy, którzy twierdzą, że to niemożliwe.
A kiedy zamkniecie ostatnią stronę...nic już nie będzie takie samo.
A kiedy przyjdzie czas Zuza i Alek poniosą konsekwencje swojego wyboru.
Dla mnie to był dobry wybór i ja ich rozgrzeszam. Amen.

Za zaufanie i egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 




Wypożycz na w.bibliotece.pl

czwartek, 22 marca 2018

"Kłopoty mnie kochają" Joanna Szarańska


KŁOPOTY

MNIE 

KOCHAJĄ 


Autor: Joanna Szarańska
Cykl: Kronika pechowych wypadków (tom 1)
Wydawnictwo: Czwarta Strona

„Kłopoty mnie kochają” - ten tytuł od razu przyciągnął moją uwagę. Ogromnie zaintrygowana z wielką ciekawością sięgnęłam po tę powieść.
To moja pierwsza przygoda z autorstwem Joanny Szarańskiej. Wstyd się przyznać, ale „Cztery płatki śniegu” od grudnia na półce stoją i czekają na swoją kolej.

Zojka jest początkującą dziennikarką i marzy o tym, żeby wreszcie zainteresowała się nią redakcja jakiejś popularnej gazety. Ale nie jako podejrzaną o zabójstwo!
Pędząc na pociąg, tylko na chwilę spuszcza z oka torebkę, a potem znajduje w niej osobliwy dowód zbrodni wciśnięty do ciasta z kremem. Zojka ląduje na pierwszym miejscu listy podejrzanych i musi czym prędzej wyplątać się z tej afery. Niestety, wyjątkowo irytujący redaktor lokalnej gazety już zwęszył sensację…
Jakby tego było mało, Zojka musi jeszcze zażegnać konflikt z przystojnym, choć gburowatym sołtysem i przekonać kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego.

„Kłopoty mnie kochają” to powieść, której nie da się przeczytać w tydzień. Dlaczego? 
Z prostego powodu, mianowicie od pierwszej strony czytelnik wciągnięty zostaje w wir pechowych przypadków, które nie dają wytchnienia, ani Zojce – głównej bohaterce, ani samemu odbiorcy. Ciekawość: co dalej? - zżera człowieka od środka., jak nie przymierzając głodny tasiemiec, więc niemożliwe jest odłożenie książki na później.

„Kłopoty mnie kochają” napisana jest lekkim językiem, zabawnym tonem i nie brakuje w niej prześmiesznych dialogów. Do tego powieść emanuje ciepłem, pomimo swego kryminalistycznego tła. Autorka naszpikowała tę historię nie tylko komizmem sytuacyjnym czy zabawnymi dialogami, ale również sporą dawką emocji, tajemnicy i niesamowitego uroku.Czyta się ją z prawdziwą przyjemnością i uśmiechem na twarzy.

Bohaterowie powieści są mocno realistyczni, żyją i oddychają pełną piersią. Autorka nie idealizuje ich w żaden sposób, pozwala im na swobodę i niedociągnięcia – jak choćby okruchy bułki na brodzie czy plamy na ubraniu. Zmagają się z tym co przynosi rzeczywistość, która nie zawsze jest różowa, mocują się z założeniem łańcucha rowerowego, dokarmiają cichaczem peronowe koty, wyrabiają swojską kiełbasę i zdani na łaskę PKS'u sterczą godzinami na przystanku. To wszystko jest nad wyraz zwyczajne i codzienne, ktoś inny rzekłby: nudne i przewidywalne. A moim zdaniem to właśnie w tej prostocie znajduje się całe serce, pompujące życie w tę powieść.
Żeby zwykłą codzienność, paskudny pech i pokrętność losu, przekuć w powieść przepełnioną uczuciami, ciepłem, śmiechem i tajemnicą – to trzeba posiadać ogromny dystans wobec świata i niezwykłe poczucie humoru. Wygląda na to, że Joanna Szarańska ma ten niezwykły dar i wspaniale potrafi go wykorzystać. 


„Kłopoty mnie kochają” to cała ja. Przykładów nie należy szukać daleko, ot parę dni temu pojechałam do miasta, korzystając z możliwości, że miałam transport samochodowy, poprosiłam o postój pod sklepem spożywczym. Wszystko fajnie i pięknie by było – gdyby się przy kasie nie okazało, że portfel wraz z kartą w domu sobie pozostał w najlepsze. Żenada nie z tej ziemi! :)
A teraz pomyślcie – o tym, że Zojka – bohaterka powieści z jednych tarapatów popada w kolejne i kolejne...a to wszystko – w myśl zasady – chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle! :)


„Świnia pozostanie świnią i żadna dyrektywa tego nie zmieni.
Nawet unijna.
(…)
Dość powiedzieć, że od świni wszystko się zaczęło i bynajmniej na świni skończyć się nie chciało.”
Ten mocno nieszablonowy wstęp  od razu zapowiada, że czytelnika czeka niebanalna przygoda.
A potem...potem zaczyna się akcja :)

Kto - co - i dlaczego podrzucił Zojce do torebki?
Czy redaktor Kordecki faktycznie jest niebezpieczny?
Kogo chciała ubić babunia Łyczakowa?
I dlaczego Sołtys ją do tego namawiał?
Co mają do tego wszystkiego świnie i swojska kiełbasa?

Wszystkiego dowiecie się sięgając po najnowszą powieść Joanny Szarańskiej „Kłopoty mnie kochają”. 
Jestem pewna, że spędzicie przy niej kilka fantastycznie zabawnych godzin i z przyjemnością pomożecie uroczemu aspirantowi Chochołkowi rozwiązać śledztwo, znaleźć winnego i utrzeć nosa pani prokurator, która chyba ze trzy kije połknęła.
Ta książka, to zabawa murowana, mnóstwo przygód, beczka śmiechu, a to wszystko posypane  najlepszą  kruszonką ugniecioną z tajemnicy i odrobiny niebezpieczeństwa. :)


Do tej pory zaczytywałam się w komediach kryminalnych innych autorów – a teraz do tego grona dołączyła Joanna Szarańska, bo nie ma nic lepszego niż dobry humor okraszony niezwykłymi wydarzeniami i zagadkami kryminalistycznymi.
Ja się w perypetiach Zojki zwyczajnie zakochałam, dlatego już teraz niecierpliwie czekam na kolejną część z cyklu.

Za egzemplarz do recenzji ogromnie i z uśmiechem od ucha do ucha dziękuję 
Wydawnictwu Czwarta Strona. 


Wypożycz na: w.bibliotece.pl

wtorek, 20 marca 2018

"Wszystkie pory uczuć. Wiosna" Magdaleny Majcher



WSZYSTKIE

PORY UCZUĆ

WIOSNA

Autor: Magdalena Majcher
Cykl: Wszystkie pory uczuć. (tom 3)
Wydawnictwo: PASCAL

„Wszystkie pory uczuć. Wiosna” Magdaleny Majcher to już trzecia część cyklu. 
Jej premierę na rynku wydawniczym obchodziliśmy niedawno – 14 marca.
Co przynosi Wiosna? Czy budzi ona do życia wszystko tak, jak przystało na tę porę roku?
Magdalena Majcher zaraz po wydaniu „Zimy” zapowiedziała, że kolejna część będzie dość nietypowa. Czy faktycznie?

Ewelina pragnie tylko jednego - zostać matką. Niestety, los nie daje jej takiej możliwości. Razem z mężem decydują się na adopcję. Jednak kiedy na ich drodze pojawia się dziewięcioletni Piotruś - szczęście przysłania obawa. Chłopiec cierpi na FAS - alkoholowy zespół płodowy. Kiedy się urodził, miał ponad promil alkoholu we krwi. Chłopiec całe dzieciństwo spędził w domu dziecka.
Czy teraz znajdzie dom, którego tak potrzebuje?
Czy pragnienie miłości okaże się silniejsze niż strach?

„Wszystkie pory uczuć. Wiosna” to powieść niosąca ze sobą wiele refleksji, mnóstwo emocji i uczuć, ale również potężną dawkę wiedzy. Wiedzy, której wciąż tak niewielki ułamek naszego społeczeństwa jest świadomy.
Autorka porusza w powieści tematykę FAS czyli Alkoholowego Zespołu Płodowego, zjawisko bezpłodności, a także problematykę adopcji.
O tyle, o ile to drugie i trzecie są w jakiejś mierze społecznie znanymi zjawiskami, tak temat FAS, nadal pozostaje w niszy.
A tymczasem okazuje się, że w Polsce rodzi się więcej dzieci naznaczonych zespołem FAS aniżeli Zespołem Downa. Co szósta kobieta w wieku rozrodczym nie zdaje sobie sprawy z tego, że mała dawka (nawet ta najmniejsza) szkodzi nienarodzonemu dziecku. Prawda bowiem jest taka, że KAŻDA dawka alkoholu działa toksycznie na rozwijający się płód. Przeraża mnie fakt, że w ciągu jednego roku w naszym kraju rodzi się około tysiąca dzieci z pełnoobjawowym zespołem FAS – nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, z tego jak to dużo?! Te dzieci z reguły rodzą się upojone alkoholem, ponieważ ich matki nawet na porodówce były pijane! Straszne, prawda? Ale taka jest prawda. 

I o tym Magdalena Majcher mówi w swej powieści głośno i wyraźnie. Takich informacji nie usłyszycie w wieczornych wiadomościach! Dlaczego? No właśnie, dlaczego?! - sama sobie zadaję to pytanie. Przecież powinno być o tym głośno! 

Osobiście przyznam się, że do tej pory nie zaprzątałam sobie głowy tym problemem. Mam dziecko, zdrowe dzięki Bogu, które kocham nad życie. Więcej dzieci nie planuję – nie ten wiek, nie ta sytuacja życiowa. Jednak w chwili gdy zdecydowałam się na dziecko – porzuciłam z dnia na dzień zgubny nałóg nikotynowy – z obawy o zdrowie maluszka.

Po przeczytaniu powieści „Wszystkie pory uczuć. Wiosna” zadałam sobie pytanie – dlaczego kobiety piją w ciąży? Czy są aż tak głupie? Czy nikt im nie powiedział, że ta trucizna powoduje TRWAŁE i NIEODWRACALNE zmiany w mózgu dziecka?
Część z nich jest pewnie tak uzależniona od alkoholu, że nie myśli o tym, to fakt. 
Ale co z tymi, które robią sobie zielone światło dla lampki wina czy szklanki piwa...w imię "zdrowotności" lub sławetnych „ciążowych zachcianek”? Co z nimi?
Wzbiera we mnie ogromny bunt, co pewnie widać, kiedy to czytacie. Ale nic nie poradzę na to, że nie godzę się na takie postępowanie. Mam nadzieję, że teraz po lekturze tej powieści, będę odważniejsza, bardziej asertywna – i kiedy będzie trzeba zwrócę uwagę jednej, czy drugiej kobiecie na to, że skazuje swoje dziecko na kalectwo. 


„Wszystkie pory uczuć. Wiosna” bardzo mocno poruszyło moje poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Ogrom emocji i uczuć jakie noszę w sobie od chwili kiedy przeczytałam ostatnią stronę, ciągle we mnie huczy i nie znajduje ujścia…
Bardzo bym chciała, żeby ta książka stała się lekturą obowiązkową w szkole średniej – gdzie młodzi ludzie dopiero wchodzą w dorosłość, bo jest wówczas szansa, że choć przeczytają „bo muszą” to te przerażające fakty o FAS zostaną w ich świadomości. Może dzięki temu w przyszłości udałoby się  w znacznej mierze zredukować to zjawisko. Gdyby ta wiedza (w formie powieści) była dana młodym ludziom zanim założą własne rodziny, nim urodzą dzieci…

„Wszystkie pory uczuć. Wiosna” Magdaleny Majcher to historia opowiadająca również o poszukiwaniu miłości i spełnienia, wynikające zarówno z potrzeby bycia rodzicem, jak i z perspektywy pragnień każdego dziecka. Mamy okazję zobaczyć jak w wielkich bólach rodzi się miłość, zaufanie, nawyki, wiara. Ewelina i Adrian chcą dawać i brać, chcą ofiarować siebie dziecku, by poczuć pełnię życia i znaleźć swój constans. Piotruś bardzo chce mieć dom, rodziców, być kochany, szanowany, ale jego serce przepełnia strach – bo to jedyne uczucie, które zna.
Ta trójka wiele przeszła, a jeszcze więcej przed nimi. 
Ich historia to dla mnie taki mały cud – który dzieje się w wielu Polskich domach, o czym świat nie ma bladego pojęcia.
Tacy ludzie – rodzice adopcyjni i dzieci adoptowane to współczesny odpowiednik „Siłaczki”. Walczą, „siłują się” z przeciwnościami losu, z trudami codzienności, uparcie dążą do pokonania niepowodzeń. Nie poddają się, chociaż bywa bardzo ciężko, robią to, co uważają za słuszne otwierając się powoli na miłość do dziecka i ucząc go zaufania. A dziecko, którego start był niezwykle trudny, z czasem zmienia swój świat, uczy się od nowa wszystkiego, tak jakby dopiero co się narodziło. A to wszystko zmierza do jednego – do szczęśliwego uśmiechu na twarzy dziecka, do małej rączki, która z ufnością złapie za dorosłą dłoń.


Cieszę się, że coraz więcej autorek poprzez swoje powieści pragnie dać polskiemu społeczeństwu coś więcej aniżeli proste czytadło – zabijające czas i nudę.
Magdalena Majcher zdecydowanie należy do tej grupy pisarek, które nie boją się podejmować trudnych tematów. Jest autorką, dla której tworzenie literatury jest równoznaczne z szerzeniem wiedzy wśród czytelników.

Z wielką żarliwością nakłaniam Was do sięgnięcia po „Wszystkie pory uczuć. Wiosna”. Przeczytajcie! A potem dajcie powieść innym lub opowiedzcie im o FAS i jego tragicznych, nieuleczalnych skutkach.
To książka - obok, której nikt nie powinien przejść obojętnie!

Za egzemplarz do recenzji, pięknie zapakowany z tulipanami, 
które w zimie będą przypominały mi o tym, 
że wiosna w końcu przyjdzie, 
serdecznie dziękuję 
Madzi Majcher oraz Wydawnictwu PASCAL.




Ps. Zapraszam Was do galerii obrazków, gdzie przy okazji poznacie w wielkim skrócie szokujące informację na temat FAS. -> kliknij tu

Wypożycz na w.bibliotece.pl





czwartek, 15 marca 2018

"Motylek" Katarzyna Puzyńska



MOTYLEK

Autor: Katarzyna Puzyńska
Cykl: Lipowo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.

O książkach Katarzyny Puzyńskiej słyszałam od dawna, opinie były różne – raz lepsze, raz gorsze. Jednak, ja lubię, sprawdzić na własnej skórze, jak to mówią potocznie „z czym się je Gwiazdę Polskiego Kryminału?”. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zabierałam się za to długo...chciałam najpierw skompletować całą serię, która została nie tak dawno wydana przez wydawnictwo w częściach i twardej oprawie.

I nadszedł ten dzień...w którym ugryzłam Puzyńską.

Doskonale skonstruowany kryminał, gęsta atmosfera małej społeczności i zagadki z przeszłości, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
W mroźny zimowy poranek na skraju mazurskiej wsi zostaje znalezione ciało zakonnicy. Początkowo wydaje się, że kobietę potrącił samochód. Szybko okazuje się jednak, że ktoś ją zabił i potem upozorował wypadek. Kilka dni później ginie kolejna osoba. Ofiary nie wydają się być ze sobą w żaden sposób związane.
Zaczyna się wyścig z czasem. Policja musi odnaleźć mordercę, zanim zginą następne kobiety.
Śledztwo ujawnia tajemnice mrocznej przeszłości zakonnicy, przy okazji odkrywając też mniejsze lub większe przewiny mieszkańców sielskiej – tylko na pozór – miejscowości.

„Motylek” oderwał mnie od życia na niecałą dobę. Świetnie napisana powieść, pełna intryg, tajemnic, niedomówień. Sekrety przeplatają się ze sobą i są dawkowane (dosłownie) tak zdawkowo, że nie mogłam odłożyć książki i pójść zwyczajnie spać. No nie i już. Tak się nie dało.
Kasia stworzyła wielowątkową fabułę, naszpikowała ją mnóstwem poszlak i zwodniczymi zakrętami wśród leśnych ścieżek, że można było się czasem zgubić.

„Motylek” bezpardonowo obnaża życie w małej wiejskiej społeczności. Wiadomo nie od dziś, że w takich mieścinach wszyscy o wszystkich wiedzą lepiej i więcej niż sam zainteresowany.
Ja na co dzień (chociaż w takowej wsi mieszkam) nie odczuwam tego – może dlatego, że nieco się izoluję od całej reszty. Jednakże nie wątpię w to, że mieszkańcy N. znają mnie lepiej niż ja.
Czytając „Motylka” zastanawiałam się nie raz i nie dwa jakie sekrety skrywają moi sąsiedzi? Co trzymają w stodole pod stertą siana? 
Takie i inne dziwne pytania zadawałam sobie po lekturze.
A to oznacza tylko jedno.
Kasia Puzyńska napisała dobry kawał kryminału – który w mojej głowie narobił bałaganu.
Co więcej...mam wokół siebie praktycznie same lasy. Wierzcie lub nie – ale po przeczytaniu „Motylka” spacery z psem pośród leśnych ostępów nabrały nowego wydźwięku. Tryb czujność…


„Motylek” napisany jest swobodnym językiem, dialogi są realistyczne, bohaterzy autentyczni, a opisy miejscowych uroków idealnie wyważone, nie są za długie ani zbyt pobieżne, nie zanudzają i nie przysłaniają najważniejszej akcji. Okazuje się, że pod kurtyną sielankowej małomiasteczkowości aż grzmi od plotek i ukrywanych grzeszków. Autorka, moim zdaniem, bardzo dobrze to wszystko zobrazowała, pomieszała, poplątała i wyprowadziła mnie na manowce.
Oczywiście jak to zawsze czynię, próbuję rozwiązać śledztwo na własną rękę – obstawiałam kilka postaci, które niestety wraz z rozwojem akcji musiałam wykreślać z mojej listy potencjalnych morderców. Zakończenie i wyjawienie modus operandi – jest niespodziewane, chociaż w sumie mogłam się tego domyślić, zamiast wybierać zbyt oczywiste rozwiązanie zagadki.

Bohaterowie jak wspomniałam, są wykreowani nad wyraz plastycznie, są zwykłymi ludźmi pełnymi wad i zalet. Udało mi się z nimi zaprzyjaźnić. A zapach ciasta pani Podgórskiej czułam w całym domu. Nawet nieprzystępna komisarz Klementyna Kopp wzbudziła moją sympatię, chociaż sposób jej wysławiania się działał mi dość często na nerwy. Bardzo nie lubię, kiedy kończy swoje zdania wyrazem „co?” lub rozpoczyna je od słów „stop”, czy stosuje ciągłe powtórzenia np. "Czekaj. Spoko. Ale!" - zaburza to kompletnie znaną mi stylistykę polską i dialogi prowadzone przez panią komisarz budzą we mnie lekką irytację.

„Motylek” można uznać za mocny debiut autorki, ponieważ niewątpliwie podjęła się trudnego tematu, wszak dobry kryminał rządzi się swoistymi prawami. Niemniej jednak uważam, że Kasia sprostała temu zadaniu. Oceniając całokształt tej wielowątkowej i wielopostaciowej powieści sądzę, że autorka poradziła sobie z tematem niemal perfekcyjnie, niemal gdyż nie obyło się bez drobnych wpadek, które jednak niezbyt rzutują na całą resztę. 


Z wielką przyjemnością zasiądę do lektury kolejnych tomów cyklu Lipowo.
Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów w rozpoczętych wątkach obyczajowych. Kim jest tajemnicza Teresa? Czy związek Daniela i Weroniki ma szansę na pomyślny rozwój? Dlaczego komisarz Klementyna jest taka osobliwa? 
Cieszę się również, że śledząc kolejne losy mieszkańców Lipowa i okolic – będę miała okazję obserwować proces rozwoju i dojrzewania warsztatu pisarskiego autorki.

„Motylek” to lektura warta uwagi i poświęconego na nią czasu. 

Wypożycz na w.bibliotece.pl

"Kiedyś cię odnajdę" Małgorzata Rogala



KIEDYŚ CIĘ 

ODNAJDĘ

Autor: Małgorzata Rogala
Wydawnictwo: Replika

Kryminały Małgorzaty Rogali czytam od jakiegoś czasu. Pełna emocji czekam zawsze na kolejną powieść autorki. Nie mogłam zatem odmówić sobie lektury „Kiedyś cię odnajdę” - której premierę świętowaliśmy 31 stycznia br. Jest to wznowienie pierwszego wydania z 2014 roku.

Weronika w wieku dziewiętnastu lat przeżyła koszmar – jej matka została brutalnie zgwałcona i zamordowana we własnym mieszkaniu. Sprawcy nigdy nie odnaleziono, a policja umorzyła sprawę.
Dziesięć lat później historia się powtarza – Olga, najlepsza przyjaciółka Weroniki, która kiedyś pomogła dziewczynie pozbierać się po tragedii, również ginie w podobnych okolicznościach. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policjant z wydziału zabójstw, Szymon Pawelec. Weronika, zaniepokojona brakiem postępów, postanawia wziąć sprawy we własne ręce. Podejrzewa, że za morderstwem stoi jeden z byłych współpracowników Olgi, Piotr, który rzekomo miał romans ze zmarłą dziewczyną. Nika zatrudnia się w szkole, w której przed śmiercią Olga piastowała stanowisko pedagoga. Aby rozwiązać tajemnicę, dziewczyna będzie musiała podjąć współpracę z Szymonem.
Jakie zmiany w życiu bohaterki przyniesie znajomość z komisarzem Pawelcem? Czy trop, którym podąża Weronika, okaże się prawidłowy? I komu uda się odnaleźć, należącą do ofiary, zaginioną zawieszkę ze skarabeuszem?

„Kiedyś cię odnajdę” pochłonęłam w jeden wieczór, nie zawiodłam się na tym wznowieniu powieści sprzed kilku lat. Znając styl pisania autorki – miałam okazję porównać, jak bardzo od tego czasu rozwinął się jej warsztat autorski. To bardzo kreatywne, móc obserwować takie zjawisko, mogę Wam powiedzieć, że Małgorzata Rogala z pewnością jeszcze nie jeden raz pokaże co potrafi. 


„Kiedyś cię odnajdę” to dobrze skrojony kryminał z wątkiem obyczajowym, który świetnie splata wszystko w jedną spójną i porywającą całość. Znajdziecie w powieści zagadkę kryminalną – razem z policją będziecie poszukiwać mordercy i gwałciciela, który rozpanoszył się w Warszawie na dobre. Jest sporo niejasności, niedopowiedzeń, poszlak, które sprowadzają policję, Weronikę a także czytelnika na bezdroża bezsilności. 
Jak się okazuje – nie zawsze oczywiste rozwiązania są tymi właściwymi, czasem trzeba podjąć ryzyko i samemu wystawić się na pierwszy ogień, by skusić zbrodniarza i złapać go w pułapkę.
Akcja powieści zakleszcza się parokrotnie, poszlaki są mylące i prowadzą do ślepych zaułków. Sama osobiście miałam kilku podejrzanych, jednak Małgorzata Rogala, pokazała mi po raz kolejny, że nie wszystkie tropy prowadzą do właściwego punktu.

Bardzo mnie zaciekawiło zjawisko wewnętrznego działania szkoły, systemu oświaty oraz wzajemnych stosunków pomiędzy nauczycielami. Wiadomo, że w każdym miejscu pracy są jakieś „ale”, jednak momentami łapałam się na tym, że ogromnie im współczułam – tej rywalizacji, walki o wyniki, trudnych relacji z rodzicami i wplątywania ich w prywatne, rodzinne rozgrywki. Szczerze mówiąc nie do końca byłam świadoma, że bywa aż tak ciężko.
Przy okazji tego – autorka nakreśliła obraz trudności i problemów dzieci w wieku szkolnym. Jak często rodzice potrafią krzywdzić dziecko, przenosząc na grunt szkolny własne konflikty. Nie do uwierzenia, a jednak.

„Kiedyś cię odnajdę” Małgorzaty Rogali przyniesie Wam wiele emocjonujących chwil i odrobinę refleksji nad codziennością. Sprawi, że z wielkim zaangażowaniem będziecie poszukiwać winnego oraz motywów jego działania, będziecie eliminować podejrzanego za podejrzanym. A pytania: dlaczego? i kto? - będą krążyć w Waszych umysłach, niemalże do ostatnich stron. 
Samo zakończenie oraz postać zabójcy i gwałciciela będzie dla Was niemałym zaskoczeniem.
Czy odnajdziecie mordercę kobiet zanim ponownie pozbawi życia kolejną ofiarę?
Czy Weronika jest w stanie go wytropić na własną rękę?
Czy zabójca kryje się pomiędzy szkolnymi korytarzami?
Czy prywatne relacje Weroniki z policjantem Szymonem Pawelcem nie będą przeszkadzały w śledztwie? 


„Kiedyś cię odnajdę” jest z pewnością smakowitym kąskiem dla czytelników, którzy odnajdują się w dobrze skrojonych fabularnie kryminałach – gdzie na pierwszym planie są dedukcja, zbieranie faktów, odnajdywanie kolejnych dowodów i walka z czasem. 
Ja osobiście takie kryminały lubię najbardziej. Nie znajdziecie w powieści ociekających krwią i naznaczonych cierpieniem ofiar scen przemocy, tak jak to ma miejsce w wielu zagranicznych dziełach literackich. Autorka postawiła sobie bowiem za cel – zaintrygować czytelnika grą faktów, w którą bez skrupułów wciąga już od pierwszych stron.
Polecam Wam lekturę „Kiedyś cię odnajdę” - naprawdę warto spędzić z nią czas i nie będzie on stracony.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika. 




Wypożycz na w.bibliotece.pl

poniedziałek, 12 marca 2018

"Grzech zaniechania" Małgorzaty Rogali



GRZECH 

ZANIECHANIA

Autor: Małgorzata Rogala
Cykl: Agata Górska i Sławek Tomczyk (tom 5)
Wydawnictwo: Czwarta Strona

„Grzech zaniechania” Małgorzaty Rogali wygrałam w konkursie na Blogu "Literacki Świat Cyrysi" -> wyniki konkursu
I to była dla mnie ogromna radość :) ale i zaskoczenie nie małe. Bardzo mi na tej pozycji zależało – uwielbiam cykl powieści Agata Górska i Sławek Tomczyk - a tu proszę...udało się :) 
Czy emocje płynące z treści były równie wielkie? A może większe?

Pracownica ośrodka terapeutycznego znajduje leżące na posadzce, zakrwawione zwłoki swojej szefowej – psychiatry Antoniny Brzozowskiej. Na miejsce zbrodni wezwani zostają starsza aspirant Agata Górska i komisarz Sławek Tomczyk. Sprawa z pozoru prosta komplikuje się wraz z przeglądaniem kolejnych akt pacjentów Brzozowskiej. Rozszerza się krąg podejrzanych i trudno jest policjantom znaleźć punkt zaczepienia.
Dochodzenie dodatkowo utrudnia fakt, że Michała Stępnia, byłego partnera Agaty, zamordowano. Policjantka zostaje uwikłana w grę, której reguł nie zna i w której nie obowiązują żadne zasady fair play.

Czy parze śledczych uda się wyjść z kryminalnych porachunków bez szwanku? Czy zdołają złapać mordercę, nim dla wszystkich będzie za późno?


„Grzech zaniechania” to chyba najlepsza część z całego cyklu. Nie chyba. Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że jest najlepsza. Dlaczego?
Z prostego powodu – Małgorzata Rogala – dała z siebie wszystko pisząc ostatni, wieńczący całą serię tom piąty.
Emocje wkradają się w umysł czytelnika już od pierwszych stron...a to wszystko za sprawą niewyjaśnionego morderstwa z poprzedniej części – którego daleko idące konsekwencje dotykają Agatę bardzo dotkliwie. Tymczasem Sławek – jej partner zarówno w pracy jak i w życiu – ma na głowie nie tylko kolejne skomplikowane śledztwo – ale i poczucie obowiązku wobec ukochanej, której chciałby pomóc mimo „związanych” rąk.
Dzieje się zatem bardzo dużo. Akcja porywa, kręci się z zawrotną prędkością – wszak jednocześnie prowadzone są dwa śledztwa. I te nieodmienne pytania, które roją się w głowie z każdą stroną – Kto jest winny? Dlaczego? Co się stało? I co kierowało sprawcą?

Autorka nie poprzestaje na zwykłej fabule toczącej się w ramach przysłowiowego „akcja – reakcja”. O nie! 
Małgorzata Rogala ma to do siebie, że pomiędzy wierszami powieści wplata współczesne społeczne problemy, nakreśla je bardzo wyraźnie i jeśli trzeba krytykuje to, co jest bolączką obecnych czasów.
Nie boi się głośno mówić, o tym co zwykle zamiatane jest pod dywan milczenia.
Jedną z ważniejszych kwestii współczesnego życia jakie autorka wzięła pod lupę – jest zaniedbywanie dzieci przez rodziców, co więcej Rogala poruszyła również rolę instytucji społecznych, które nie zawsze działają na korzyść potrzebującego pomocy.
Z wielką przyganą krytykuje obie postawy i wyrzuca winnym ich grzechy. Nie bez powodu tytuł ostatniego tomu serii brzmi „Grzech zaniechania”
Autorka dogłębnie analizuje działanie jednostek społecznych, które zamiast wspierać rodziców, potrafią wyrządzić nierzadko więcej krzywd, a to wszystko w imię nadmuchanych ambicji lub trywialnie mówiąc dla pieniądza.
W dzisiejszych czasach trudno jest pokazać palcem winnych pracujących w instytucjach pomocowych, najczęściej słyszymy w mediach, że zawinili rodzice. A niejednokrotnie ich wina jest mniejsza aniżeli wyspecjalizowanego w danej dziedzinie pracownika, który miast pomóc – szkodzi i to z premedytacją.
Popełniłabym „Grzech zaniechania” gdybym nie wspomniała, o tym, że autorka porusza również kwestię  śledztw prowadzonych z udziałem policjanta, jako potencjalnym sprawcą, a przy tym zdecydowanie piętnuje molestowanie seksualne w miejscach pracy. Takie śledztwa są czasem traktowane zbyt polubownie albo w zbytnim pośpiechu, dla szybkich efektów, dobrego PR'u lub w imię czyjegoś urażonego ego. Są to skomplikowane procedury, które powinny być traktowane nad wyraz poważnie – dotyczą bowiem czynnych stróżów służby policyjnej. A w takich przypadkach często trudno zachować obiektywizm prowadzącym śledztwo.

„Grzech zaniechania” Małgorzaty Rogali kipi zatem nie tylko wartką akcją, ale jest też starannym studium psychologicznym zahaczającym o różne podłoża współczesności. Autorka nie przesadza, nie stosuje nadmuchanej fabuły, nie koloryzuje, dzięki czemu powieść ma wyjątkowo autentyczny wydźwięk. 
Delikatnie poucza oraz skłania do refleksji: Czy byłabym zdolna do tego stopnia zapatrzeć się we własne ego, żeby skrzywdzić innego człowieka lub własne dziecko? Co zrobić w takiej sytuacji? Zachować milczenie? Nie wtrącać się? Przejść obojętnie? Czy byłabym zdolna popełnić grzech zaniechania? Mnóstwo pytań...jeszcze więcej wniosków. 

Autorka – jak zawsze – bardzo starannie dopracowała bohaterów swej powieści. Postaci żyją własnym życiem oraz wykonywaną pracą i naznaczone są realnymi emocjami. Agata i Sławek – stanowią idealny przykład na to, że obowiązki służbowe mogą iść w parze z prywatnymi relacjami, nie zaburzając poglądu na to pierwsze. 


Na koniec, przyznam się, że trudno mi się rozstawać z bohaterami całego cyklu o Agacie Górskiej i Sławku Tomczyku. Zżyłam się z nimi i zwyczajnie mi szkoda, że „Grzech zaniechania” Małgorzaty Rogali to już ostatnia część z tej serii. Ale jak powiedziała główna bohaterka na koniec „Życie zatoczyło krąg”.  
Czekam zatem z wielką ciekawością i niecierpliwością na kolejną powieść tej autorki, na nowych bohaterów i nowe doznania czytelnicze.

Mając na uwadze to, że "Grzech zaniechania", to świadome i dobrowolne działanie lub jego brak, bądź też postawa, która stoi w sprzeczności z nakazami Boga i/lub norm społecznych i moralnych, sięgnijcie po powieść Małgorzaty Rogali, bo jest to lektura godna uwagi. 
A przy tym nie zabraknie Wam emocjonujących wątków i dreszczyku, który jest nieodzowną częścią dobrego kryminału.

wypożycz na w.bibliotece.pl

poniedziałek, 5 marca 2018

"Układanka" Natalia Nowak - Lewandowska



UKŁADANKA

Autor: Natalia Nowak – Lewandowska
Cykl: Teoria Gier (tom 1)
Wydawnictwo: Replika

„Układanka” to już trzecia powieść, która wyszła spod pióra Natalii Nowak – Lewandowskiej.
Tym razem rozpoczyna ona cykl trylogii zatytułowany „Teoria Gier”. Jeśli mieliście styczność z wcześniejszą twórczością tej autorki, to wiecie, że nie stroni ona przed podejmowaniem trudnych życiowo i skomplikowanych tematów w swoich powieściach.
Kiedy więc usłyszałam o premierze „Układanki” zatarłam ochoczo swoje czytelnicze łapki i niecierpliwie czekałam na to, co przyniesie nowa powieść.

Julianna Różańska, dziennikarka lokalnej gazety, to kobieta, która ma za sobą trudną przeszłość − uzależnienie od narkotyków, śmierć ukochanego. Brat bliźniak Julianny, Jakub, pomógł jej stanąć na nogi, kiedy rodzice się od niej odwrócili. Wspólnie wyjechali z Łodzi do Katowic, żeby rozpocząć nowe życie. Jakub jest policjantem, dzięki czemu Julianna zawsze pierwsza otrzymuje informacje o ciekawych zdarzeniach w ich regionie.
W Lesie Murckowskim przypadkowy spacerowicz znajduje kości. Eksperci potwierdzają, że są to ludzkie zwłoki. Rozpoczyna się śledztwo. W identyfikacji zwłok pomaga specjalista w dziedzinie antropologii sądowej, choleryk, awanturnik, który nienawidzi Julianny. Współpraca będzie wyzwaniem dla nich obojga.

„Układanka” to starannie dopracowana historia, widać w niej również jak mocno w swoim warsztacie literackim posunęła się autorka. Śmiem zatem twierdzić, z czystym sumieniem, że jest to jej najlepsza powieść, jaką do tej pory dane mi było czytać. Pochłonęła mnie całkowicie i nie było takiej siły, by zmusiła mnie do oderwania się od czytania. Bohaterowie powieści są bardzo wyrazistymi postaciami, nawet ci poboczni są niesamowicie frapujący. Przede wszystkim żyją pełną piersią, a to sprawia, że cała fabuła odbierana jest przejrzyście i realistycznie.

Sądząc po opisie okładkowym, nastawiłam swoje oczekiwania czytelnicze na kryminał. Jednak Natalia zaskoczyła mnie niesamowicie! 
Pokusiłabym się raczej o stwierdzenie, że jest to mocno zarysowana obyczajówka z dobrze wykreowaną fabułą kryminalną. Dlaczego tak to odbieram?
Faktycznie nie można zaprzeczyć, że akcja kryminalna, śledztwo, przesłuchania, poszlaki – są wyciągnięte na pierwszy plan. Cała historia rozgrywająca się w powieści kręci się wokół kości znalezionych w Lasku Murckowskim i toczącego się śledztwa. A jednak – uważam, że to, co dzieje się poza nawiasem zbrodni, jest równie emocjonujące, o ile nie bardziej. 


Natalia Nowak - Lewandowska nie byłaby sobą, gdyby nie umieściła w swojej powieści życiowych problemów. Bezpardonowo obarczyła nimi swoich bohaterów tworząc zaskakująco żywe i realistyczne postaci, które uwikłane w codzienność, często tą o zbyt szarych odcieniach, dodatkowo wmanipulowane zostają w śledztwo i całą gamę podejrzeń. 

„Układanka” porusza kilka istotnie trudnych tematów, między innymi uzależnienie od narkotyków – choć opisane jedynie wzmiankowo – stanowi podwalinę do charakteru jednej z głównych bohaterek. Julianna - swoją postawą, daje mocny przykład na to, że z bagna narkotykowego, przy odpowiednim wsparciu najbliższych i przy woli samego uzależnionego – można wyjść na prostą. Co więcej, udowadnia bez ogródek, że można potem zacząć żyć na mocno ugruntowanej pozycji społecznej.

Powieść porusza również inny motyw – śmierć najbliższej osoby. Pokazuje, że czasem niezmiernie trudno jest się podnieść z załamania emocjonalnego, a jeszcze trudniej zacząć normalnie żyć. Czasem tak trudno jest pogodzić się ze śmiercią i zaakceptować brak ukochanej osoby. Niestety, jak słusznie zauważyła autorka, takim brakiem pogodzenia się z sytuacją, krzywdzimy innych bliskich naszemu sercu. I tu autorka zgrabnie, na zasadzie przyczynowo – skutkowej, przechodzi do kolejnego ważnego tematu: braku zainteresowania nastolatkami. Łagodnie, chociaż dosadnie pokazuje nam co może się zdarzyć, jeśli w okresie dojrzewania nie poświęcimy dziecku odpowiedniej dawki zainteresowania, zrozumienia i akceptacji. Możemy stać się pośrednią przyczyną, która pchnie młodego, nieukształtowanego człowieka w wir „zakazanego życia” na squat’cie, gdzie czyhać może na niego ogrom niebezpieczeństw, w tym: przemoc, narkotyki, alkohol, gwałt czy nawet śmierć. Możemy przegapić to co najważniejsze: pierwszą miłość naszego nastolatka czy pierwszy seks.
Warto zastanowić się nad tematami poruszanymi w powieści. We współczesnym świecie są to coraz częstsze zjawiska, a my siedząc w domu niejednokrotnie bardziej lub mniej świadomie odsuwamy od siebie takie zagrożenia. Wolimy o nich nie pamiętać, pogrążeni w pracy, pogoni za pieniądzem, zapatrzeni we własne „ja”.

„Układanka” jako połączenie trudnej obyczajówki z dobrze skrojonym kryminałem – stanowi świetną fuzję. To oczywiście moje subiektywne zdanie. I stosunkowo nowe doświadczenie literackie. Do tej pory opierałam się na ciepłych obyczajówkach, skomplikowanych kryminałach z lekką nutą obyczaju, komediach kryminalnych itp.
A tu – taka mieszkanka wybuchowa!
Bardzo mnie to cieszy, bo to znaczy, że nasza polska literatura współczesna ciągle ewoluuje i nie spoczywa na laurach.
A Natalia Nowak – Lewandowska świetnie daje temu przykład, nie bojąc się mieszać ze sobą różnych gatunków – odważnie stawiając kroki na wydawniczym rynku.
Natalio – serdecznie gratuluję odwagi! Dla mnie rewelacja!


„Układanka” zachwyci Was, zaintryguje i wciągnie w wir wydarzeń. Akcja powieści nie pozwoli Wam na choćby odrobinę nudy – nie da chwili wytchnienia. Będziecie czytać aż do ostatniej strony...która pozostaje otwarta do kolejnych części.

Jestem niezmiernie ciekawa co autorka zaserwuje w kolejnej odsłonie „Teorii Gier”. Już teraz wiem, że nie odpuszczę tej przedniej lektury. Nie ma takiej możliwości…

Natalia Nowak – Lewadowska z takim talentem do kombinacji fabularnej, odwagą i zamiłowaniem do podejmowania problematycznych tematów – jest niezłą konkurencją, dla tych wszystkich, którzy piszą, aby pisać. 
Ja zdecydowanie, wolę stawiać na jakość tego co czytam!
A „Układanka” zaspokoiła mnie (na chwilę) w moich zapędach do dobrej lektury! 
Na chwilę, gdyż apetyt rośnie w miarę jedzenia...a ja czekam na kolejny tom „Teorii Gier”.

Nakłaniam Was do lektury. Nie przechodźcie obojętnie obok „Układanki” - weźcie ją do ręki i niech jej poszczególne elementy zawładną Waszą czytelniczą duszą.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Autorce i Wydawnictwu Replika. 


Wypożycz na: w.bibliotece.pl