czwartek, 31 maja 2018

"Wyrok diabła" Adrian Bednarek



WYROK DIABŁA

Autor: Adrian Bednarek
Cykl: Kuba Sobański (tom 4)
Wydawnictwo: Novae Res


I nastał czas rozliczeń i sprawiedliwości. „Wyrok diabła” został ogłoszony 18 kwietnia br, dzień przed moimi urodzinami. :)
Nie wiem czy to znak opatrzności czy nie – niemniej jednak końcówka poprzedniej części była tak zaskakująca i nieprzewidywalna, że z sięgnięciem po czwarty tom nie wahałam się ani sekundy.

Nigdy nie możesz być pewien, czy sprawujesz władzę nad swoim demonem, czy może to on kontroluje ciebie.

„Wyrok diabła” to czwarta część bestsellerowego cyklu powieści o Kubie Sobańskim, wziętym krakowskim adwokacie, jednocześnie seryjnym mordercy, który właśnie dochował się następczyni. Czy Sonia Wodzińska, osiemnastoletnia uczennica liceum, jest godna swojego mentora? Jak wiele będą w stanie wzajemnie dla siebie poświęcić, z czego potrafią zrezygnować i czy jest coś, co stanowi dla nich wartość większą od życia w raju?

Wyrok diabła” zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się poprzednia część. Jeśli już dotarliście do tego momentu, to na pewno czujecie dokładnie to, co poczułam ja – wielkie zaskoczenie i pulsująca, ognista myśl w głowie „Jak to możliwe? Jak mogło do tego dojść?”.
W życiu bym nie przypuszczała, że wszystko potoczy się w takim kierunku.
Nie! Nie! Nie!
Wrzało we mnie podczas „Wyroku diabła” od gromadzonych sukcesywnie emocji. Wbrew wszystkim zasadom etyki i moralności do ostatnich stron nie opuszczało mnie przeczucie, że skończy się tak, jak w demonicznym raju powinno się skończyć.
Mimo wszystko, mimo demonów i oburzających czynów jakich dopuszczał się Kuba, obdarzyłam go nienaturalnym uczuciem sympatii. To człowiek o niezmiernie skomplikowanej osobowości, który oczarował mnie….nie...raczej uwiódł mnie, niczym nastolatkę fascynującą się bad-boyem.

W tej części charyzmatyczna postać Kuby wodzi na pokuszenie nie tylko mnie – ale i Sonię (którą znamy z trzeciej części). Staje się jej mentorem, nauczycielem, przyjacielem. To jej pierwszej opowiada w całości o swoich demonach i ich narodzeniu. Zna również licho drzemiące w umyśle tej młodziutkiej kobiety. "Wyłącznie dzięki niemu wiedziała, co należy robić, żeby nocne tańce demonów ustały".
Tak. Kuba Sobański i Sonia Wodzińska powstali z piekieł i ruszyli ulicami Krakowa na łowy. Przeszłość wymieszana z cierpieniem i sporą dawką szaleństwa kryjącego się w ich duszach – skusiła los, doprowadziła go do kresu wytrzymałości. I stało się coś, co nigdy stać się nie miało. "..Dzisiejszej nocy wszystko się potoczyło inaczej, niż powinno”.


Wyrok diabła” to walka pomiędzy tym, co uważam za prawe, a całą moją wiedzą o Diable.
Te dwie skrajności sprawiły, że do samego końca wierzyłam w inne zakończenie. Tymczasem to do czego doszło, mogę określić wyrażeniem „nie wierzę”
Jedni stwierdzą prawdopodobnie, że sprawiedliwości stało się za dość, inni powiedzą, że "wyrok” okazał się nieadekwatny do czynów - ale czy do końca? Czy gdyby skończyło się inaczej byłoby dobrze? Albo czy gdyby w ogóle nie doszło do tego wszystkiego, czy wówczas byłoby lepiej? Sama nie wiem.  
Moja ludzka strona mówi mi, że nie, natomiast ta mroczna strona mojego jestestwa krzyczy z oburzenia na to jaki los zaserwował Adrian Bednarek tytułowemu Diabłu. Chociaż wiem, że wszystko ma swój koniec, nie mam poczucia zadowolenia, zwłaszcza, że piekło do którego zszedł Kuba może okazać się ponad jego siły. Bo tam jego demony nie pomogą mu przetrwać.
I muszę Wam zdradzić, że winą za to obarczam tylko jedną osobę – Sonię Wodzińską – która zawiodła mnie ogromnie. Dla Kuby miała być swego rodzaju oparciem i kompletnym zrozumieniem, miała być bratnią duszą wiedzioną demonami palącymi jej wnętrze. A okazała się, w moim odczuciu, niedojrzałą egoistką, słabą i nazbyt zapatrzoną w siebie, by móc dzielić raj z kimś takim jak Sobański.


Adrian Bednarek postawił na zło, takie w najczystszej postaci. Znajdą się tacy co rzekną, że obecnie to się najlepiej sprzedaje. Jednakże jego powieściom daleko jest od blichtru jakiego wiele na polskim rynku wydawniczym. Autor pisze głęboko, dosłownie i obrazowo, a sposób kreowania idealnego świata Kuby, poprowadził w sposób wielowymiarowy, co daje nam możliwość poznania najmroczniejszych zakamarków ludzkiej psychiki bez wstawiania jej w jakiekolwiek ramy.
Geniusz thrillera psychologicznego – oto jaki tytuł nadaję temu ogromnie obiecującemu pisarzowi.


Cała seria składa się z czterech tomów:
- Pamiętnik diabła
- Proces diabła
- Spowiedź diabła
- Wyrok diabła
Jeżeli lubicie zanurzyć się w niesamowicie odurzającej prozie – to zdecydowanie jest to lektura dla Was. Jak wcześniej wspominałam, przy poprzednich recenzowanych częściach, wkraczając w mroczny świat Kuby decydujecie się na podążanie ścieżką bez granic, lawirowanie pomiędzy dobrem a złem, tułanie się między normalnością a totalnym wynaturzeniem człowieka. Po której stronie staniecie? - to zależy od Was, dla mnie wybór był zaskakująco trudny, kiedy stawiałam na szali złamane życie ofiar, a po drugiej stronie ogromną sympatię do głównego bohatera.
Wciąż szamocząc się z własnymi myślami i niezaspokojeniem – jedyne co mogę zrobić – to polecić Wam całą serię! Abyście mogli sami przekonać się o tym jaką władzę nad Wami obejmie Diabeł z piekła rodem. 

Ps. W oczekiwaniu na kolejne powieści Adriana – nie porzucam nadziei na to, że w przyszłości będę mogła przeczytać o „zmartwychwstaniu” Diabła. Bardzo bym chciała, dowiedzieć się czy Rzeźnik Niewiniątek jest w stanie wybaczyć Bestii? A może pokona ją i ujarzmi wedle własnego kodeksu moralności? 




Wypożycz na w.bibliotece.pl 

wtorek, 29 maja 2018

"Spowiedź diabła" Adrian Bednarek



SPOWIEDŹ DIABŁA

Autor: Adrian Bednarek
Cykl: Kuba Sobański (tom 3)
Wydawnictwo: Novae Res


„Spowiedź diabła” to kolejna część opowiadająca o idealnym świecie Kuby Sobańskiego.
W jego idylliczny raj wkroczyłam po raz trzeci siłą rozpędu. Kiedy zaczynałam przygodę z diabłem, nie sądziłam, że tak bardzo wciągnie mnie wir zdarzeń, rozterek i demonów żrących od wewnątrz. Ale stało się...Kuba Sobański zawładnął moim życiem na kilka dni i nocy.

Jestem diabłem. Sam tak stwierdzisz, gdy dowiesz się, co zrobiłem.
Siedemnastoletnia Sonia, dziewczyna z dobrego i bogatego domu, zostaje oskarżona o zabójstwo brata bliźniaka. Odurzony alkoholem i narkotykami chłopak zastaje ją podczas erotycznej randki on-line, a następnie wypada z balkonu, skręcając sobie kark. Zrozpaczeni rodzice usiłują ratować przynajmniej ostatnie ze swoich dzieci i za kwotę dwóch milionów złotych wynajmują kancelarię Kuby Sobańskiego oraz jego wspólniczki Sandry. Tymczasem z kliniki odwykowej wychodzi dawna dziewczyna Kuby, Julia – obecnie pisarska celebrytka, autorka bestsellerowej książki "Sypiałam z Rzeźnikiem Niewiniątek".


„Spowiedź diabła” to niesamowita powieść popełniona przez Adriana Bednarka, którego pióro rozchodzi się w krwiobiegu czytelnika niczym narkotyk wstrzyknięty prosto w żyłę. Ogarnia swoim mrokiem, uczuciem fascynacji i oburzenia, i całą gamą innych odczuć, których człowiek zupełnie się nie spodziewa. Uzależnia, pobudza umysł i zmusza do wiecznej włóczęgi pomiędzy dobrem a złem, między moralnością a pragnieniami, między prawem a zbrodnią.

W tej części, oprócz tytułowego diabła, ponownie spotykamy Julię i Sandrę, którą dobrze pamiętamy z pierwszego tomu. Sandra jest wziętą prawniczką – wspólniczką kancelarii Sobańskiego, a Julia, która wygrała walkę z „głodem” wydała właśnie powieść opartą na faktach ze swojego życia z Rzeźnikiem Niewiniątek. Kuba lawiruje między obiema kobietami – w myśl zasady, rodem z Ojca Chrzestnego: "Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej"
Tymczasem na jego drodze staje nastoletnia Sonia. Zdradzę Wam tylko tyle, że owa dziewczyna niezwykle namieszała w życiu Sobańskiego. 

Czy będzie ona jego kolejną ofiarą?
Czy za jej sprawą demony drzemiące we wnętrzu Kuby ponownie ujrzą światło dzienne?
Czy przeszłość upomni się o swoje miejsce w raju?
Czy krwawa poświata znów zalśni na ostrzu noża?
Jak powiodą się dalsze losy Julii i Sandry?
Czy dziewczyny doprowadzą swój plan do końca? 


Akcja powieści jest poprowadzona po mistrzowsku. Bardzo dużo się dzieje! 
To daje Wam gwarancję porządnej lektury, przy której nie będziecie mieli czasu na nudę! Ba! W ogóle  nie będziecie mieli czasu na cokolwiek. 
A mnie daje to poczucie czytelniczego spełnienia. Nie ma przecież nic lepszego niż pochłanianie kolejnej części cyklu, zwłaszcza jeśli jest lepsza od pozostałych. To zaś z kolei świetnie obrazuje rozwój kunsztu pisarskiego autora i bardzo obiecująco zapowiada się na przyszłość.
Jawnie mogę powiedzieć, już teraz, że Adrian Bednarek dołącza do grona moich stałych – ulubionych pisarzy!

„Spowiedź diabła” zaskoczy Was totalnie. Fabuła jest kompletnie nieprzewidywalna, dlatego pisanie o tej części nastręcza mi pewne trudności. Nie chcę Was zbytnio naprowadzać na to, co Was czeka. A jest tego sporo! Wszystko nakreślone perfekcyjnie i w bardzo przemyślany sposób, do tego mnogość wydarzeń i ich nieszablonowy tok doprowadzi Was na skraj czytelniczego orgazmu. Śmiało mogę to powiedzieć, gdyż zdarza się to naprawdę rzadko! Autorowi zatem należą się bezapelacyjne brawa za stworzenie takiego edenu literackiego. 


Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z serią o zdegenerowanym mordercy – prawniku, diable kryjącym się za przystojną i delikatną twarzą, psychopatycznym władcy demonów ukrytym pod powłoką inteligencji i dobrych manier, to koniecznie musicie nadrobić zaległości i poznać Kubę Sobańskiego. Opowiadać o nim ogródkami (by zbyt wiele nie zdradzić) to niemalże profanacja.
„Spowiedź diabła” dowodzi, że raz przekraczając diabelskie bramy raju nieprędko się z niego wychodzi.

„Spowiedź diabła” to zdecydowana literacka czarna perła, polana dawką skrajnych emocji, doprawiona rozterkami seryjnego mordercy, wynaturzeniem, przemocą oraz przesiąknięta przeszłością, która nigdy nie zasypia.
Tak jak jej dwie starsze siostry – nie jest lekturą dla ludzi o słabych nerwach.
Ja na szczęście do takich nie należę i jedyne co poczułam po zakończeniu „spowiedzi” to niezaspokojoną ciekawość i przemożne pragnienie pozostania w świecie Kuby jeszcze dłużej.




Wypożycz na w.bibliotece.pl

czwartek, 24 maja 2018

"Proces diabła" Adrian Bednarek



PROCES DIABŁA

Autor: Adrian Bednarek
Cykl: Kuba Sobański (tom 2)
Wydawnictwo: Novae Res

Jak wiecie po lekturze „Pamiętnika diabła” wciągnęłam się w idealny świat Kuby osiągając chyba najwyższy poziom zaangażowania w czytaniu – świat nie istniał dla mnie przez cały weekend. Dlatego myślę, ze nikogo nie zdziwi fakt, że po jego lekturze płynnie przeszłam przez „Proces diabła”
Czego doświadczyłam w kolejnej części? 
Jakich zwyrodniałych akcji dostarczył mi Kuba? 
I czy zło zawsze musi być widoczne na pierwszy rzut oka? 
Macie odwagę się przekonać?

Kilka lat temu na ulicach Krakowa siał terror Rzeźnik Niewiniątek. Został ujęty przez policję i skazany na dożywocie, jednak piekło młodych dziewczyn wcale się nie skończyło. Dzieło kontynuował bowiem człowiek dokonujący rytualnych morderstw na prostytutkach. Przestępca, ochrzczony przez prasę mianem Rozpruwacza z Krakowa, wpada w końcu w ręce policji, a jego adwokatem zostaje młody, spragniony sukcesów zawodowych prawnik, Kuba Sobański, który postanawia zrobić wszystko, by wygrać proces. I wygląda na to, że może mu się to udać – przecież nikt nie zrozumie mordercy lepiej niż inny morderca...
Tymczasem w życiu Sobańskiego pojawia się tajemnicza kobieta, która sprawia, że wszystkie jego bolesne wspomnienia powracają, a schowane pod przykrywką modnych ubrań pragnienia znów dają o sobie znać. Ile będzie w stanie zaryzykować, by po raz kolejny spróbować uciszyć swoje demony i dać sobie szansę na normalne życie?


W przeciągu niecałego dnia miałam okazję przekonać się jak pozory mogą być dalece mylące. Poniekąd jest to „oczywista oczywistość”, ale...nie zawsze człowiek o tym pamięta. W swoim życiu miałam do czynienia z różnymi sytuacjami, z różnymi ludźmi, w tym również z prawnikami. Pierwsze skojarzenia jakie każdemu przychodzą na myśl kiedy słyszy słowo „adwokat” to obrońca, pomoc, nieposzlakowana opinia, czystość, honor i stojący na straży prawa człowiek, który zrobi wszystko, by wyciągnąć nas z tarapatów.
Też tak myślałam.
Do czasu.
„Proces diabła” starannie mnie wyleczył z tego stereotypu. 
Bo w jakie ramy uczciwości i prawości można wstawić człowieka o dwóch twarzach? 
Z jednej strony prawnik – obrońca, a z drugiej zdegenerowany, psychopatyczny morderca. Rzeźnik Niewiniątek zakładający togę adwokacką. To brzmi jak szczyt fantastyki, czyż nie? Istna farsa zakrawająca o totalną bzdurę. A jednak...gdy zagłębiłam się w refleksję nad tym faktem, doszłam do wniosku, że nie jest to tak niemożliwe jakby się wydawało.
Już widzę te wasze uniesione ironicznie brwi.
Autor układając fabułę kierował się starym przysłowiem „najciemniej pod latarnią” i miało ono tu niebagatelne znaczenie. 
Któż bowiem podejrzewałby o najgorsze zbrodnie człowieka z palestry?
W życiu nikomu, by to do głowy nie przyszło. A jeśli dodamy do tego niesamowity intelekt Kuby i jego racjonalne podejście do wszelkich swoich działań, mogę stwierdzić jednoznacznie, że Adrian Bednarek stworzył potwora, wilka w owczej skórze, ludzkie wcielenie prawdziwego Diabła. 
Jak inaczej określić kogoś, kto stoi na szczycie prawa i moralności, a jednocześnie krwawo i brutalnie zabija drzemiące w jego wnętrzu demony?

„Proces diabła” to świetnie popełniony thriller psychologiczny, który wprowadza czytelnika w obłędny, doskonały inaczej świat Sobańskiego. Człowieka, którego poznajemy w tej części głębiej i mocniej. Widzimy jego usłaną szkarłatnym kolorem drogę do kariery. Kuba budzi w odbiorcy tak skrajne uczucia i emocje, że trudno to określić. Jest bezkompromisowym mordercą, który winien budzić strach i odrazę, i faktycznie rodziło się we mnie to uczucie, zwłaszcza w chwilach gdy dawał upust swoim żądzom. A jednocześnie za sprawą jego przeżyć, wspomnień i wewnętrznych sporów, jakie prowadzi sam ze sobą, potrafił we mnie wywołać sympatię, współczucie i zrozumienie.
Jakim więc trzeba być człowiekiem by wzniecać tak skrajne emocje? Na pewno bardzo skomplikowanym i złożonym.


„Proces diabła” opowiada o kolejnym seryjnym zabójcy, który dając upust swej mrocznej naturze morduje prostytutki. To właśnie jego obrony podejmuje się Kuba Sobański. Czy może być coś bardziej zaskakującego i irracjonalnego niż jeden seryjny morderca broniący przed dożywociem drugiego seryjnego psychopaty? Chyba nie.
Jak w tej roli poradził sobie Diabeł? 
Czy będzie on w stanie zapewnić krakowskiemu Rozpruwaczowi wyrok uniewinniający? 
Czy jego własne demony – uśpione tymczasowo – zawładną nim doszczętnie? 
Czy może pod wypływem prowadzonej sprawy Kuba zaniecha swej psychopatycznej działalności? 
Kim tak naprawdę okazał się być Rozpruwacz?

O tym wszystkim przekonacie się sięgając po lekturę „Procesu Diabła”.
Ja Wam powiem tylko tyle – warto! Oj warto po stokroć!
Adrian Bednarek solidnie przeciera swoje szlaki w polskiej literaturze i robi to naprawdę na wysokim poziomie.

Recenzja została wyróżniona nagrodą główną w konkursie  "Recenzja miesiąca
organizowanym przez portal www.taniaksiazka.pl


Wypożycz na: w.bibliotece.pl

poniedziałek, 21 maja 2018

"Pamiętnik diabła" Adrian Bednarek




PAMIĘTNIK DIABŁA

Autor: Adrian Bednarek
Cykl: Kuba Sobański (tom 1)
Wydawnictwo: Novae Res

Po „Pamiętnik Diabła” sięgnęłam wiedziona ciekawością. Poleciłam ją komuś zanim ją przeczytałam i ta osoba, która nie czyta tak dużo jak ja, wciągnęła się w powieść niesamowicie, do tego stopnia, że zakupiła sobie całą serię.
W ten sposób seria trafiła w moje ręce. :)
Wcześniej z piórem Adriana Bednarka miałam do czynienia tylko raz – podczas czytania jego dość specyficznego opowiadania „Świąteczna niespodzianka” w antologii „Pensjonat pod świerkiem”.
Jakie zatem są moje odczucia po spotkaniu z Kubą Sobańskim?
Jaki okazał się świat, do którego weszłam za sprawą jego pamiętnika?

Witaj w moim idealnym, pozbawionym wad świecie. Mam dwadzieścia dwa lata i wszystko, czego mógłbyś zapragnąć. Idealną dziewczynę jak z okładki, popularnych znajomych, samochód swoich marzeń, penthouse na ostatnim piętrze i perspektywę jeszcze lepszej przyszłości przed sobą. Jestem z tych, którym życia zazdroszczą inni. Tak opisze mnie każdy, kto choć raz mnie widział. A jaki jestem naprawdę? Ci, którzy mieli okazję się przekonać, nigdy nie będą mogli opowiedzieć swojej historii. Żądze siedzące we mnie są tak wielkie, że nie potrafię oprzeć się pokusie ich zaspokojenia. A zawsze dostaję to, czego chcę. Jeżeli wierzysz w niebo i piekło, to ja jestem ludzkim odbiciem diabła. Przedstawiam Ci mój pamiętnik. Gdy go przeczytasz, nic już nigdy nie będzie takim, jakim dotąd Ci się wydawało. Odważysz się?


„Pamiętnik diabła” przeraża swoim realizmem, brutalnością oraz niewyobrażalną dla mnie ciemną stroną natury ludzkiej. Powiem Wam szczerze, że im bardziej się zagłębiałam w lekturę, tym mocniej się zastanawiałam nad tym, jak wiele jest prawdy, a ile fikcji, w tym co wykreował autor. Były momenty, że zaczęłam się zastanawiać czy z psychiką Bednarka jest wszystko w porządku, po czym tłumaczyłam sobie, że nie, że to niemożliwe, by było z nim coś nie tak…, że to tylko jego wyobraźnia, która nie ma granic i nie podąża po utartych szlakach. Prawdę powiedziawszy – wolę wierzyć w to drugie. A obierając ten kierunek – nie sposób wysnuć wniosku, iż autor jest wielkim pasjonatem ludzkiej psychiki – zwłaszcza tej skrzywionej i zdegradowanej.

Powieść przeczytałam „na biegu”, zarwałam noc, bo nie dało się inaczej. Idealny świat Kuby wciągnął mnie w swoje ramy i nie wypuścił do ostatniej strony. Raj, do którego wchodzimy za sprawą „Pamiętnika diabła” niewiele ma wspólnego z edenem z naszych słodkich wyobrażeń.
Nie sposób jednak zaprzeczyć, że „szklane domy” Kuby Sobańskiego zbudowane są na logice, ostrożności i sprycie, są kruche i niemalże nierealne (wszak zbrodnia doskonała nie istnieje), a mimo to jego „raj” stoi na mocnych fundamentach, co więcej wspina się on do góry i zdobywa kolejne szczyty. A wszystko po to, by nakarmić głodne demony trawiące jego wnętrze od lędźwi aż po czubek zmaltretowanej psychiki.

„Pamiętnik diabła” to wspaniała kreacja ludzkiego umysłu, tego co jest jego podwaliną od dzieciństwa. Autor pozwala sobie na odważne pokazanie całemu światu, jak niewiele trzeba, by świat dziecka zatrzymał się w jednym punkcie, by koszmar, trauma zaważyły na dorosłości człowieka. Autor porusza sprawę molestowania seksualnego dzieci – zarówno dziewczynek jak i chłopców, wskazuje na sprawcę obcego (ale żyjącego w środowisku dziecka), jak również sprawcę najbliższego – tego najgorszego, przed którym bezbronne, zastraszone dziecko nie jest w stanie uciec, tego który żyje z dzieckiem pod jednym dachem. Nakreśla ten trudny temat i wskazuje palcami na niego praktycznie przez całą powieść.Przedstawia nam wszystkie najgorsze i najbardziej krwawe konsekwencje jakie mogą narodzić się w duszy i umyśle skrzywdzonego młodego człowieka.
Portret wykreowany przez Bednarka choć przerażający i brutalny jest jednocześnie niezmiernie fascynujący. W moim przypadku – jest o tyle pociągający, że chociaż nie utożsamiam się z bohaterem, jestem w stanie do tego stopnia empatycznie się z nim połączyć w cierpieniu, że mimowolnie rozumiem jego potrzeby zabicia bezdusznych demonów, które drzemią w nim i ściskają jego gardło od wewnątrz.
Nota bene – gdyby Kuba Sobański – dowiedział się o mej empatii wobec niego, byłoby ze mną co najmniej krucho! Dlatego nie mówmy o tym zbyt głośno. Wszak demony wszystko słyszą i wszystko widzą, zawsze są tuż za nami, depcząc po piętach…


„Pamiętnik diabła” zawiera w sobie swego rodzaju całe mnóstwo ostrzeżeń – które autor poutykał pomiędzy wierszami. I tak, na przykład, bez ogródek pokazuje czytelnikowi w jaki sposób sam wystawia się na odstrzał w cybernetycznym świecie. Każdy dziś ma „fejsa, instagrama, tweeta” i tym podobne twory mediów społecznościowych...wrzucamy tam wszystko i bez opamiętania. Autor nie mówi tego wprost, oczywiście, – ale pokazuje mechanizmy działania Kuby, zbieranie informacji, o ulubionych miejscach nawykach, wyjazdach. Jego demony w sieci odnajdują wszystko – a jego ofiary niczego nieświadome, są jak zwierzyna do odstrzału. Jeszcze nie czują, że zaraz strawi je żar cierpienia i śmierci. 
Uważajcie zatem - bo demony nie czują się winne!

„Pamiętnik diabła” nie jest lekturą dla ludzi o słabych nerwach, to mówię od razu. Trzeba umieć się do tego wszystkiego zdystansować, by móc czerpać przyjemność z czytania takiej prozy i nie śnić potem po nocach własnych demonów.

Jedynym minusem – jak dla mnie, był fakt, że środowisko, w którym Kuba stara się zachować pozory zwyczajnego dwudziestoparolatka to świat zblazowanej, koszmarnie bogatej młodzieży, która wydaje „kieszonkowe” w tysiącach złotych na kokainę, alkohol itp. wspomagacze dobrej zabawy. Zdaję sobie sprawę, z tego że wszelkie poczynania Kuby, wymagały nakładów finansowych na odpowiednim poziomie, że gdyby nie obracał się wśród bananowej młodzieży cała fabuła, by się posypała i nie miała najmniejszego sensu. Ja to wszystko wiem i rozumiem to doskonale. Mój minus polega jedynie na tym, że ogromnie trudno było mi sobie wyobrazić taką polską rzeczywistość nastolatków. Być może zbyt mocno patrzę na to przez pryzmat własnych „zwykłych” nastoletnich doświadczeń, dlatego podkreślam, że ten minus jest naprawdę mały i tylko w zakresie mojego prywatnego odbioru tejże powieści. To jednak w żaden negatywny sposób nie rzutuje na resztę mojej oceny. :)

„Pamiętnik diabła” jest książką, po którą warto sięgnąć, warto polecić. Dostarcza niemałej, oscylującej na granicach normalności rozrywki i paletę trudnych do zaspokojenia emocji.
Jedno jest pewne – ja uzależniłam się od raju Sobańskiego i nie spocznę póki nie nakarmię demonów głodu czytelniczego, które dopadły mnie zaraz po zamknięciu ostatniej strony jego pamiętnika. 



Ps. Adrian - uwielbiam NightWish oraz Within Temptation ;)


 Wypożycz na w.bibliotece.pl


czwartek, 17 maja 2018

"W obłokach marzeń" Izabela M. Krasińska



W OBŁOKACH MARZEŃ

Autor: Izabela M. Krasińska
Seria: Pod skrzydłami miłości (tom 3)
Wydawnictwo: Czwarta Strona


„W obłokach marzeń” to trzecia część z serii „Pod skrzydłami miłości” pióra Izabeli M. Krasińskiej. Premierę tej powieści na rynku wydawniczym świętowaliśmy 9 maja br.
Jesteście ciekawi jak potoczyły się dalsze losy Piotra i Marty? 
Chcecie wiedzieć co stało się na końcu poprzedniej części i jakie to pociągnęło za sobą konsekwencje?

Piotr dochodzi do siebie po wypadku samochodowym, w którym omal nie zginął. Razem z Martą i dziećmi przeprowadzają się do niewielkiej miejscowości Zarzewie. Spełniają swoje marzenie o własnym domu na wsi i cieszą się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Poznają również sąsiadów, młode małżeństwo, Darię i Pawła wraz z ich uroczymi córeczkami. Piotr pozostaje jednak nieufny względem swojego sąsiada i zaczyna dyskretnie obserwować Lipskich. Prawda, jaką odkrywa, napawa go przerażeniem i bezsilnością…
Dlaczego ranimy tych, których najbardziej kochamy? Czy miłość jest zdolna, by przezwyciężyć każde zło? Czy każde uczucie warte jest tego, by o nie walczyć? Jak pomóc osobie, która odrzuca nasze wsparcie?

W obłokach marzeń to poruszająca, momentami szokująca powieść o piekle, które rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami, często tuż obok nas. To historia o tym, że nie każdy okazuje się tym, za kogo się podaje, a pozory naprawdę potrafią mylić. To opowieść o trudnej miłości, przezwyciężaniu strachu, o rozpaczy i niemocy, a przede wszystkim o problemie, który nadal uważany jest za wstydliwy i przemilczany.


„W obłokach marzeń” to zdecydowanie najmocniejsza część tej trylogii. Akcja dzieje się dwa lata później, a zatem spotykamy naszych bohaterów w nieco innych odsłonach, są dojrzali i bardziej doświadczeni przez życie. Autorka świetnie nas prowadzi przez meandry ich codzienności, wprowadza również do powieści nowych bohaterów i porusza nowe tematy.

„W obłokach marzeń” ma w sobie tajemnicę – ukrywaną skrzętnie przed całym światem. Piekło jakie jeden człowiek jest w stanie zgotować drugiemu na ziemi. Izabela M. Krasińska ujęła ten trudny temat bez owijania w bawełnę, nie ubarwiała i nie zastosowała przekłamań, nazywała rzeczy po imieniu, za co bardzo ją cenię. Przedstawiła czytelnikowi cały schemat działania psychiki ofiary, uzależnionej od swego kata. 
Patrząc na to z boku – łatwo jest szafować wyrokami. Powiedzieć – jak on tak może? Dlaczego ona na to pozwala? 
Autorka celowo jednak opisuje emocjonalną burzę jaka rozgrywa się w głowie Darii – by uświadomić nam, że osoba doświadczająca przemocy fizycznej, psychicznej i gwałtu małżeńskiego – nie jest w stanie wyrwać się z matni błędnego koła w jakim się znajduje. Dom i związek, które miały być gwarancją spokoju i bezpieczeństwa są w jej przypadku prywatnym piekłem, które wciąga ją w swe odmęty każdego dnia.
Czy Daria przetnie łańcuchy zniewolenia? Czy Piotr i Marta zauważą co dzieje się za drzwiami ich sąsiadów? I jaki będzie to miało na nich wpływ?
Ten temat budzi wciąż wiele kontrowersyjnych dyskusji i mnóstwo emocji – jedno jest pewne – jeśli nie będzie się o tym pisać i mówić głośno – nigdy nie uwrażliwimy się na zło, które może się dziać tuż za naszą ścianą. 


„W obłokach marzeń” poruszony jest również zgoła zupełnie inny temat – a mianowicie rodziny pachworkowej. Jest to coraz częściej spotykany model rodziny złożony z rodziców i dzieci z poprzednich związków oraz byłych partnerów rodziców i często też z ich wspólnych już dzieci. 
Na pierwszy rzut oka proste. 
Mamy takie czasy a nie inne, więc w czym problem? - powiecie.
Pozornie w niczym. Jednakże taki model rodziny jest o wiele trudniejszy do utrzymania na poziomie właściwych relacji aniżeli w tradycyjnej rodzinie. Jest stosunkowo łatwa do stworzenia. Przecież wszyscy dążymy to tego, aby dzieci po rozwodzie mogły wychowywać się w poczuciu miłości i akceptacji zarówno nowych partnerów, jak i ich rodzin. Ale rzeczywistość bywa różna, a codzienność miast odejmować problemów jedynie je namnaża.
Autorka nie oszczędza Wojtka i Agaty, to mogę powiedzieć jasno. Ich problemy piętrzą się w zastraszającym tempie. I muszę Wam powiedzieć, że nie ma w tym ani krztyny przesady. Sama osobiście przez to przechodziłam i mogę Was zapewnić, że emocje towarzyszące tej parze i problemy z jakimi przyszło im się borykać są jak najbardziej realne.
I o tym też trzeba mówić głośno. Bo w prawdziwym życiu – wszystko wygląda ładnie i pięknie tylko na zdjęciach. A wnętrze domu buzuje od nagromadzonych uczuć – tych dobrych i tych złych.
Czy Wojtek da radę utrzymać rodzinę, którą założył wraz z Agatą? Czy ich wzajemne relacje poprawią się i przetrwają kryzys, który zagościł w ich związku wcześniej niż się spodziewali?
Czy wykażą się dojrzałością, zrozumieniem wobec samych siebie? Czy może rozczarowanie przechyli szalę goryczy? 


Trylogia Izabeli M. Krasińskiej – to historie o życiu, o miłości i nienawiści, o żalu i stracie najbliższych, o ludziach dobrych i tych pałających negatywnym ładunkiem uczuć. Autorka porusza w niej mnóstwo ważnych spraw, które są istotne w życiu niemalże każdej kobiety. Spraw, które dotykają nas czy tego chcemy czy nie, w mniejszym lub w większym stopniu. Bezpłodność, adopcja, śmierć, strach o życie najbliższych osób, zdradę, pomówienia, przemoc fizyczną i psychiczną, trudności w budowaniu związków oraz ich utrzymywaniu, budowanie rodziny pachworkowej, wyciąganie pomocnej ręki do innych. I mogłabym tak jeszcze wymieniać i wymieniać. Ale przecież nie o to chodzi. 
Najważniejsze jest to, żebyście uświadomili sobie, że życie to nie jest bajka, nie będzie zawsze pięknie i kolorowo, bo w życiu tak już jest. Niegdyś mówiono: „raz na wozie, raz pod wozem”, a cokolwiek zmienić możemy tylko my sami przy wsparciu najbliższej rodziny bądź przyjaciół.

Serdecznie Was zachęcam do przeczytania wszystkich trzech części: „Pod skrzydłami miłości”, „Za głosem serca” oraz „W obłokach marzeń”. Ta trylogia to prawdziwe życie zapisane na kartach powieści. A to, czego w niej doświadczycie – pobudzi Was do działania lub do refleksji. Z pewnością nie można przejść obok nich obojętnie i na długo zapadają w serce czytelnika.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 





Wypożycz na w.bibliotece.pl

"Za głosem serca" Izabela M. Krasińska



 ZA GŁOSEM SERCA

Autor: Izabela M. Krasińska
Seria: Pod skrzydłami miłości (tom 2)
Wydawnictwo: Czwarta Strona

„Za głosem serca” to kontynuacja debiutanckiej powieści Izabeli M. Krasińskiej pt. „Pod skrzydłami miłości”, po którą sięgnęłam zaraz po przeczytaniu poprzedniczki.
Czy autorce udało się utrzymać mnie w zachwycie, w którym byłam po poprzedniej części?
Czy może okazało się, że druga powieść z głupia frant okazała się niewypałem?

Kiedy myślisz, że wszystko już stracone, na twojej drodze staje miłość.
Życie lubi płatać figle i niespodziewanie komplikować to, co z pozoru proste. ​Marta i Piotr są małżeństwem prawie doskonałym. Ale „prawie” robi przecież ogromną różnicę. Do szczęścia brakuje im tylko roześmianych maluchów. Po sześciu latach małżeństwa Marcie coraz trudniej pogodzić się z bezpłodnością Piotra. Decyzja o adopcji nie przychodzi im łatwo, ale jest najlepszą, jaką mogli podjąć w życiu. Jednak w ich związek powoli zaczynają wkradać się nuda i rutyna. Marta ma już dość bycia kurą domową, chciałaby wrócić do pracy, ale boi się o tym powiedzieć mężowi. Tymczasem do oddziału straży pożarnej, w której pracuje Piotr zostaje przyjęta młoda, przebojowa i atrakcyjna kobieta, traktująca mężczyzn jak trofea, lubiąca ryzyko, adrenalinę i wyścigi.

Czy związek Marty i Piotra przetrwa wyzwanie? Jak przezwyciężyć kryzys i nie zniszczyć rodziny, o którą tak mocno się walczyło? Czy można otrząsnąć się po utracie jednej z najważniejszych osób na świecie?

Za głosem serca to piękna opowieść o sile przyjaźni, miłości i rodziny. Udowadnia, że mimo nieustannych wyzwań rzucanych przez los, tuż za rogiem czeka na nas szczęście, a każde nawet najbardziej bolesne doświadczenie może wzmacniać.


„Za głosem serca” czytałam z wypiekami na twarzy, płakałam, wściekałam się, kibicowałam bohaterom i cieszyłam się z ich sukcesów. A to i tak nie oddaje w pełni gamy emocji, których doświadczyłam podczas lektury.
W powieści bardzo dużo się dzieje, zarówno w życiu Piotra i Marty, jak również ich przyjaciół Wojtka i Magdy. Nie mogę Wam zdradzać zbyt wiele, bo nie chcę Wam odbierać przyjemności z czytania, ale rąbka tajemnicy uchylę, dla zaostrzenia apetytu.
Czasem dotykają nas drobne, a czasem tak potężne problemy, które wysysają całą radość życia, że trudno jest nawet oddychać. Tak też się dzieje w związku głównych bohaterów, niby wszystko w porządku, mają dom, rodzinę, zdrowe dzieci, a jednak, coś tam między nimi zgrzyta i piszczy…
I wtedy właśnie pada na nich cień ponętnej i pełnej tupetu rudowłosej łowczyni męskich serc. Jak to w prozie życia się zdarza, kłopoty chodzą stadami…oto do czego może doprowadzić brak zrozumienia, a przede wszystkim brak dialogu w związku.
Czy bohaterom uda się wyplątać z sytuacji? Czy ich miłość przetrwa najtrudniejsze chwile? Czy ulegną słabości? A może pójdą po rozum do głowy i za głosem serca? Czy niedomówienia i irytacja wezmą górę? Czy plan przebiegłej łowczyni się powiedzie i dopnie ona swego celu?

„Za głosem serca” porusza szczerze swoim otwartym językiem, którym autorka przekazuje w bardzo subtelny sposób, jak szybko można stracić wszystko to, co najcenniejsze w życiu. Czasem wystarczy zwykła monotonia i rutyna dnia codziennego, a czasem ułamek sekundy, zaważa o naszej przyszłości. Czasami wystarczy znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze i los przekreśla wszystkie plany. Niewiele trzeba...
A potem kiedy pożar strawi nasze życie i zostaną zgliszcza uczuć - czy da się odbudować fundamenty i postawić krok ku lepszemu?

Izabela M. Krasińska prezentuje zwykłe losy zwykłych bohaterów. Może ktoś powie, że fabuła jest nazbyt przewidywalna, albo że w powieści jest wszystko naraz. Może i tak jest. 
Ale czy w życiu jest zgoła inaczej? Czy nie jest tak, że szarość dnia codziennego, złośliwe zrządzenia losu i nieprzewidywalność przyszłości są w stanie obrócić nasze życie w chaos? 
Myślę, że właśnie tak jest. I dlatego w moim odczuciu to czyni powieść „Za głosem serca” autentyczną aż do bólu, który poczujecie pewnie nie raz podczas jej lektury.


Autorka kładzie duży nacisk na pokazywanie wewnętrznych emocji swoich bohaterów. 
I muszę przyznać, że ma do tego smykałkę. Wiele razy zdarza mi się omijać w książkach takie fragmenty, z racji tego, iż są one zwyczajnie przydługie i nudne. 
W powieści Izabeli. M. Krasińskiej są one doskonale wyważone – nie za długie i nie za krótkie, dokładnie takie, jakie powinny być. Takiej pierwszoosobowej analizie poddanych jest wielu bohaterów – mimo to czyta się to z prawdziwą fascynacją i mamy możliwość współodczuwania z bohaterami. Te ich niewypowiedziane myśli, emocje buzujące im we krwi, ich smutek, złość, irytacja, radość, strach...sprawiają, że Piotr, Marta, Wojtek i Magda żyją pełną piersią. 
A czytelnik może się utożsamić w dużym stopniu z postaciami powieści i przychodzi mu to z łatwością, gdyż niejednokrotnie sam  "bije" się z własnymi myślami.
Zakończenie „Za głosem serca” wbiło mnie w fotel...absolutnie nie spodziewałam takiej akcji. Los zadrwił nie tylko z bohaterów, ale zaśmiał im się bezczelnie prosto w twarz. Nie oszczędza niczego ani nikogo…

Zachęcam Was do lektury, niemniej jednak najpierw polecam przeczytanie pierwszej części, zapewni Wam do dużo lepszy obraz sytuacji i poznanie bohaterów od początku i da Wam możliwość szerszego spojrzenia na wszystko to, co dzieje się w powieści „Za głosem serca”.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 

Wypożycz na w.bibliotece.pl

"Ofiara" Max Czornyj




OFIARA

Autor: Max Czornyj
Seria: Komisarz Eryk Deryło (tom 2)
Wydawnictwo: FILIA, FILIA Mroczna Strona.


Max Czornyj wbił się na rynek wydawniczy z wielkim hukiem, za sprawą kryminalnego pocisku jakim okazała się jego debiutancka powieść „Grzech”. Wśród czytelników zdania były jak zawsze podzielone na pozytywne i negatywne. No cóż...jak to mówią wszystkim się dogodzić nie da!
Tym razem autor prezentuje nam kolejną odsłonę zmagań Komisarza Deryło w swej najnowszej powieści pt. „Ofiara”.
Czy drugi tom przekuł me serce i stałam się ofiarą Czornyja?
A może wydźwięk pierwszej części rozszedł się jedynie echem i pustką?
O tym jaka jest prawda, dowiecie się za chwilę.

Serię okrutnych zabójstw dokonanych w Lublinie przed Bożym Narodzeniem przerwała policyjna obława.
Nie na długo.
W mieście prawdopodobnie pojawił się naśladowca. Równie przebiegły i sadystyczny.
Nikt nie chce dopuścić do siebie myśli, że zabójca pozostał na wolności.

Porwana zostaje kolejna kobieta. Sprawca najwyraźniej chce wciągnąć do swojej upiornej rozgrywki Eryka Deryłę. Impulsywny komisarz nie waha się podjąć wyzwania. Jednocześnie musi jednak zadbać o bezpieczeństwo własnej rodziny. I to bez względu na koszty.
Uwikłany w makabryczną grę i zagrożony dyscyplinarną zsyłką stara się uprzedzić seryjnego mordercę.

Co jest rzeczywistością, a co jedynie makabryczną scenerią?
Deryło musi zrozumieć zasady, które kierują zbrodniarzem.
Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę?


„Ofiara” czyta się przede wszystkim szybko, nawet bym powiedziała, że za szybko. Czarcie sztuczki, które autor stosuje przy doborze słownictwa, budowie zdań i rozdziałów, a także specyficzna manipulacja czytelnikiem jaką, z premedytacja uprawia Max Czornyj, doprowadza do tego, że powieść czyta się właściwie sama.
Zauważyłam ten sam schemat już przy pierwszej części i z pewnością jest to dla mnie znak, że autor posiada niebagatelną umiejętność perswazji i choćby czasem coś się nie zgrywało – to jednak od lektury nie można się oderwać, co więcej sprawia ona czytającemu niesamowitą przyjemność, przynosi ogrom emocji i przenosi człowieka w wir zdarzeń tak sprawnie, że nie raz i nie dwa odczuwa szybsze bicie serca i dreszcz strachu na własnym karku. 
Ot, zwyczajnie, człowiek wsiąka i przepada...na amen!
Mając w rękach prawdziwy fabularny rollercoaster zakończony po każdym rozdziale znakomicie wykreowanym cliffhanger’em, nie ma opcji odłożenia książki przed dotarciem do ostatniej strony. 
A zakończenie...cóż! Ono pozostawi Was w jeszcze większej niewiedzy niż byliście na początku. Autor nie ma litości i nie daje odpowiedzi na żadne pytania, które stawiamy sobie po drodze, przemierzając wraz z komisarzem Deryło zaśnieżone ulice Lublina.

„Ofiara” jest bardziej dopracowana niż „Grzech”, i to pod wieloma względami. Chociaż tych dwóch wątków, które nie dają mi spokoju od pierwszego tomu, autor nadal nie wyjaśnił, a wręcz odniosłam wrażenie, że oba zleciały wprost do czeluści zapomnienia…(patrz: → recenzja "Grzech").
Mimo to, była to fascynująca lektura, autor choć posiada niemałe umiejętności językowe rozkręcił się jeszcze bardziej i jakby nieco dojrzał. Z brutalnością i bez ogródek wprowadza nas do świata psychopaty, który nie pozostaje w fazie uśpienia ani przez moment.
Poznajemy jego oblicze już nie tylko za sprawą jego czynów, ale również jesteśmy wstanie chwilowo zajrzeć do jego psychiki. Daje to nam niesamowicie wysoki współczynnik odczuwania bliskiej obecności mordercy, niemalże czujemy jego oddech na własnej szyi.


Akcja jak wspomniałam toczy się szybko, autor nie pozwala nam odpocząć i dobrze. Przecież w dobrym kryminale o to właśnie chodzi – o emocje, akcję, prędkość i pobudzanie apetytu na więcej. Max Czornyj polewa nas wrzątkiem, przywiązuje łańcuchem, wbija nam co i raz ostre szpikulce, które choć bolesne i krwawe, nie pozwalają wydostać się z niewoli. Czytelnik staje się „Ofiarą” Czornyja.

„Ofiara” to gra z czasem, z emocjami, a przede wszystkim z mordercą – psychopatą, który jeśli wierzy się w istnienie Dobra i Zła, jest ludzkim wcieleniem szatana. Cztery Iks dzierży w swych dłoniach nie tylko życie swoich ofiar, ale również rozdaje karty śledczym prowadzącym jego sprawę,  nie pozostaje też obojętny wobec czytelnika.
Nie raz i nie dwa odnosiłam wrażenie, że spoziera na mnie wprost z kart powieści. To osobliwe odczucie, jakie rzadko kiedy zdarza mi się przeżywać podczas lektury, z tego gatunku literackiego.
Nadal nie wiem kto jest Cztery Iksem!? I to doprowadza mnie do szału!
Obstawiałam już różne postaci, ale najpewniej okaże się na końcu serii, że to osoba, po której się nie spodziewałam takiej patologii i takiego wewnętrznego zepsucia.

Maź Czornyj choć wzbudza kontrowersyjne opinie o swoich książkach, moim skromnym zdaniem wywróci jeszcze nie raz świat kryminału do góry nogami. Jako autor jest nieprzewidywalny, zaskakujący, a pióro ma zdecydowanie brutalnie wysublimowane, potrafi posługiwać się inteligencją emocjonalną czytelnika, świetnie też sobie radzi z zarządzaniem umysłem odbiorcy – czym przyciąga szerokie grono osób lubiących mocną dawkę adrenaliny!
Każdy, kto zdaje sobie sprawę z tego, że człowiek posiada drugą mroczną stronę swego jestestwa – odnajdzie w tej lekturze, prawdziwą gratkę. Jest to jednocześnie przerażające, ale i fascynujące.
Jedno jest pewne – wyjdziecie ze świata Czornyja – tylko wtedy, kiedy Cztery Iks Wam na to pozwoli!


„Grzech” i „Ofiara” to dwie w pełni komplementarne części, więc raczej radzę sięgnąć najpierw po pierwszą, a potem po drugą, tym bardziej, że czytanie „Ofiary” bez znajomości zdarzeń z „Grzechu” - mija się z celem i nie sprawi Wam takiej przyjemności.
A następnie „zawieszeni na klifie” wraz ze mną oczekujcie, trzeciej części pt. „Pokuta”, która ukaże się wedle zapowiedzi już na jesień.


Wypożycz na w.bibliotece.pl

czwartek, 10 maja 2018

"Pod skrzydłami miłości" Izabela M. Krasińska



POD SKRZYDŁAMI 

MIŁOŚCI

Autor: Izabela M. Krasińska
Wydawnictwo: Czwarta Strona

„Pod skrzydłami miłości” to debiutancka powieść Izabeli M. Krasińskiej – swoją premierę miała dwa lata temu w listopadzie 2016 roku. Początkowo miała to być samodzielna książka, ale jak sama autorka powiedziała, nie mogła się ot tak rozstać z bohaterami więc zaczęła pisać drugą część, aż potem trzecią i tak powstała trylogia. 

Najpiękniejsza miłość to ta, która zdarza się w najmniej oczekiwanym momencie.
Martą targały emocje. Po tym, gdy uświadomiła sobie, że związek w którym tkwi od lat nie ma szansy na przyszłość, omal nie zginęła. Jej samochód uderzył w drzewo. Ale choć otarła się o śmierć, tak naprawdę zyskała nowe życie.

Na szczęście na ratunek został jej zesłany anioł…

Między dziewczyną a strażakiem, który wyciągnął ją z wraku auta, zaczyna rodzić się uczucie. Niestety miłość czasami nie wystarcza…

Co robić, gdy los rzuca kłody pod nogi, a z pozoru najlepsze rozwiązania nie są spełnieniem marzeń? Czy Marta znajdzie w sobie siły, by zaufać w pełni?

Pod skrzydłami miłości to niezwykła opowieść o poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi. To także urzekająca historia o bezgranicznej miłości.


„Pod skrzydłami miłości” to powieść pełna ciepła, miłości i refleksji, nie zabrakło w niej jednak chwil, które mrożą krew w żyłach ze strachu i wyciskają łzy wzruszenia. To powieść, którą czyta się jednym tchem. Słodko - gorzka historia o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, o dążeniu do spełnienia i szczęścia. A to łatwe nigdy nie jest…
Bohaterowie powieści zarówno Ci główni jak i poboczni są, moim zdaniem, dobrze wykreowani. Przede wszystkim są autentyczni, mają wady i zalety, jak każdy normalny człowiek. Marta – nieco pogubiona w życiu, często podejmująca złe wybory albo ulegająca emocjom wrzącym w jej żyłach, bywa czasem irytująca, ale nie sposób jej nie lubić. Kto bowiem jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem jak to się mawiało. Sama mam na koncie kilka niepochlebnych czynów – jestem więc w stanie zrozumieć postępowanie Marty.
Piotr – pokiereszowany przez życie przystojniak z ogromnym sercem na dłoni. Mocno stąpający po ziemi, chociaż społecznie odrobinę wycofany, staje się dla Marty skałą na której ona się rozbija i zaczyna z jego pomocą stawiać pierwsze kroki ku dojrzałości emocjonalnej.
A wokół nich tańczy cały świat ze swoimi słonecznymi pełnymi radości dniami i tymi deszczem i śmiercią spływającymi. Z ludźmi pełnymi dobroci i przyjaźni, ale i z takimi, których zżera zawiść i nienawiść, których lepiej omijać szerokim łukiem. 

Czy Marta i Piotr są w stanie ułożyć własne pragnienia tak by stały się ich wspólnymi? 
Czy rodząca się miłość zdejmie z ich ramion strach przed zdradą i odrzuceniem? 
Czy byli partnerzy są w stanie zniszczyć w zarodku to co się między nimi dzieje?

Autorka pisze lekko, swobodnie operuje językiem i plastycznie opisuje wewnętrzne walki bohaterów, poświęca temu bardzo dużo czasu zarówno jeśli chodzi o Martę jak i o Piotra, a dzięki temu możemy zobaczyć w jaki sposób tych dwoje się zmienia, jak dojrzewają do pewnych decyzji, jak skomplikowane reakcje i odczucia mogą targać człowiekiem niczym wicher, by na etapie końcowym ulec wyciszeniu i wyklarowaniu.
Fabuła jest dobrze nakreślona, zdarzenia są chronologicznie i dokładnie ułożone, a zatem autorka nie przedstawia świata bohaterów w sposób pobieżny i byle jaki. Dobrze dopracowany pomysł na powieść udał się Izabeli M. Krasińskiej bez dwóch zdań.


„Pod skrzydłami miłości” porusza przy okazji kilka kwestii, którym warto poświęcić większą niż na co dzień uwagę. Dzięki powieści mamy możliwość „przyglądania” się pracy strażaków pracujących w Państwowej Straży Pożarnej. Podczas lektury zdałam sobie sprawę, że nie jest to zwyczajne jeżdżenie do gaszenia pożarów, czy ściąganie kotów z drzew. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, z tego że praca strażaka jest tak niebezpieczna, że ratując kogoś niejednokrotnie przypłacają to własnym zdrowiem, a czasem i życiem.
Autorka porusza w powieści kwestie moralności ludzkiej, pisze o zdradzie w związkach, ale również zahacza o motyw zdrady w przyjaźni. 
Izabela M. Krasińska wchodzi głęboko w naturę człowieka, który od wieków dąży do przetrwania gatunku i przedstawia tę naturę poprzez pryzmat bezpłodności męskiej jak i damskiej – mamy zatem okazję poznać oba punkty widzenia, odczuwać to, co czują bohaterowie i empatycznie łączyć się z nimi w zmaganiach z ich słabościami i strachem.

„Pod skrzydłami miłości” to powieść o miłości, przyjaźni, radości i smutku, o samotności i skomplikowanych relacjach międzyludzkich i rodzinnych. Skłania do refleksji, a przede wszystkim pokazuje, że zawsze jest jakieś wyjście, nawet z najtrudniejszych i najbardziej beznadziejnych sytuacji w życiu. 

Ja właśnie zaczytuję się w drugiej części pt. "Za głosem serca", a potem czeka mnie jeszcze trzecia część "W obłokach marzeń"

 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona. 





Wypożycz na w.bibliotece.pl

"Pora na miłość" Malwina Ferenz / RECENZJA PREMIEROWA


PORA NA MIŁOŚĆ

Autor: Malwina Ferenz
Wydawnictwo: FILIA

„Pora na miłość” to debiut Malwiny Ferenz, który swoją premierę miał wczoraj tj. 9 maja br. 
W pierwszej kolejności zainteresował mnie tym, że akcja umieszczona jest we Wrocławiu. Mieszkałam tam swego czasu, darzę to miasto ogromnym sentymentem, dlatego byłam bardzo ciekawa tejże lektury. 
Czy Malwina Ferenz zabrała mnie w autentyczną podróż wrocławskimi ulicami i zakątkami? 
Czy ten debiut można uznać za udany?
Przekonacie się o tym lada chwila.

Jest taki stan ducha, który nie ma ani wieku ani odpowiednich miejsc czy pór roku. Pojawia się i sprawia, że nagle jesteś gotowa na wszystko. To właśnie miłość.
Zdawałoby się, że nic nie jest w stanie połączyć karierowiczki z banku ze starą panną z kotami, świeżo upieczoną maturzystką i gospodynią domową. Jednak życie pisze swoje przewrotne scenariusze.
Wśród urokliwych ulic Wrocławia coś burzy spokój czterech niezwykłych kobiet.
Magda traci pracę, kończy czterdziestkę i kolejny słoik nutelli. Julia pnie się po szczeblach kariery podczas, gdy jej teściowa wznosi modły o wnuka. Kaśka podgląda wrocławian z parkowych drzew i uwiecznia ich na zdjęciach, a Aniela rozsiewa optymizm na prawo i lewo doprowadzając tym do szału wszystkie sąsiadki.
Nieoczekiwany punkt zwrotny w życiu każdej z nich sprawia, że muszą zweryfikować swoje dotychczasowe życie. Bo gdy los mówi “sprawdzam”, przychodzi czas na decyzje, które będą mieć swoje konsekwencje.
Czy wybiorą słusznie? Czy wybrną z tego zwycięsko? Czy zdadzą egzamin?

Powieść „Pora na miłość” Malwiny Ferenz zaskoczyła mnie, gdyż sądziłam, że jest to jedna spójna historia. Tymczasem okazało się, że autorka prowadzi nas ulicami miasta oraz oprowadza nas po jego pięknych zakątkach mniej lub bardziej znanych o różnych porach roku. Powieść podzielona jest na cztery części, spędzamy we Wrocławiu lato, jesień, zimę oraz wiosnę. Każda z pór roku to odrębna historia o ludziach, którzy pozornie nie są ze sobą w żaden sposób powiązani, a jednak autorka miło połechtała moje czytelnicze ego i w sposób płynny i niezbyt oczywisty powiązała wszystkie cztery historie ze sobą. Bardzo mi się ten zabieg podobał, no i oczywiście co tu dużo mówić – w pewnym sensie odzwierciedla to idealnie klimat Wrocławia, bo choć miasto należy do sporych i przewija się przez nie tryliard populacji – to jednocześnie jest to Miasto Spotkań, gdzie świat często i gęsto okazuje się być bardzo mały i wszyscy gdzieś się tam pokątnie znają. To autorce udało się elegancko przemycić w tej powieści i uchwycić owe zjawisko w sposób idealny.

Maliwna Ferenz bardzo autentycznie oddała klimat oraz charakter miasta. Czułam się fantastycznie spacerując ponownie Rynkiem Głównym obok mojej ulubionej przeszklonej fontanny i wręcz czułam na ramionach krople wody z kurtyn wodnych :), odwiedziłam Park Szczytnicki – jeden z najładniejszych moim zdaniem we Wrocławiu, słyszałam terkoczące tramwaje sunące po szynach ospale w godzinach szczytu (ah...to było najgorsze zwłaszcza latem i zimą), przeszłam się Placem Dominikańskim i Grunwaldzkim i wypiłam piwko na Wyspie Słodowej. Cudnie było! Nie będę ukrywać, że autorka świetnie udźwignęła tematykę opisów – nie były zbyt długie ani nudzące. Wręcz przeciwnie, miasto opisane jest lekko, plastycznie i ekspresyjnie, nie ma czasu, bo ten w tym miejscu nigdy nie stoi. Autorka nie idealizowała – to co jest paskudne we Wrocławiu należycie zaznaczyła, za co ma ode mnie ogromnego plusa – bo to jednak było dla mnie ważne i dzięki temu wizyta we Wrocławiu pod rękę z Malwiną uważam za bardzo udaną.


„Pora na miłość” to cztery różne historie, ukryte pomiędzy torami tramwajowymi i starymi murami kamienic. To historie jakich wiele, wiadomo nie od dziś, że życie pisze różne scenariusze i nie zawsze jest kolorowo. Kaśka, Julia, Magda, Aniela – to cztery główne bohaterki, każda w innym wieku, każda z nich doświadcza życia i miłości oraz smutku w zupełnie odmienny sposób. Postaci zarówno główne jak i poboczne są dobrze wykreowane i naprawdę, wiele razy utożsamiałam się z nimi. Miałam wrażenie, jakbym je kiedyś minęła na ulicy czy spotkała pod wiatą przystankową. Jest to dużym plusem – kolejnym zresztą – bo dzięki temu rok spędzony z nimi we Wrocławiu mija w mgnieniu oka, i to dosłownie.


„Pora na miłość” to cztery opowieści pełne ciepła o poszukiwaniu miłości i o tym, że rządzi się ona własnymi prawami. Nigdy nie przychodzi do nas wtedy, kiedy chcemy, ani w takiej formie jak sobie ją wyobrażamy. Czyż nie prawda?
Właśnie to Malwina Ferenz uwydatniła w swoich historiach i poczyniła to w najciekawszy z możliwych sposobów, bez zatapiania się w banałach i przewidywalności.

Serdecznie wam polecam powieść „Pora na miłość”, bo jest to książka idealna na ciepłe przedwakacyjne popołudnia, która z własnego pokoju czy ogrodu przeniesie Was błyskawicznie do Wrocławia, gdzie poznacie całe mnóstwo przesympatycznych ludzi jak również poznacie Stolicę Dolnego Śląska od podszewki. 


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia. 

Wypożycz na w.bibliotece.pl